Zarzuty uznał za ohydne. Ratko Mladić przybył na piątkową rozprawę prosto z celi trybunału w Hadze, w której przebywa od wtorku. W szarym garniturze, pod krawatem, w szarej czapce na głowie, którą potem zdjął. Zasalutował nawet w stronę sędziego.– Broniłem swego narodu i swego kraju. Teraz bronię siebie – powiedział. Media przypomniały, że Mladić jako generał nie przegrał żadnej bitwy.

Trybunał w Hadze stawia mu 11 zarzutów, w tym ludobójstwa, zbrodni przeciwko ludzkości i eksterminacji. W piątek Mladić uznał wszystkie oskarżenia za potworne i ohydne. Odmówił przyznania się do winy.

Stwierdził, że potrzebuje ponad miesiąca na zapoznanie się z aktem oskarżenia. – Jestem poważnie chory i potrzebuję czasu na zrozumienie tego, co zostało przeczytane. Proszę o cierpliwość – mówił. Sędzia Alphons Orie wyznaczył kolejną rozprawę na 4 lipca.

Mladić twierdził, że źle słyszy. Dlatego kilkakrotnie prosił sędziego o powtórzenie, co mówił. Odpowiedział jednak na wszystkie pytania dotyczące danych osobowych. Dodał też, że nie czytał dokumentów o przysługujących mu prawach, które otrzymał wcześniej. Poprosił, by nikt nie pomagał mu w chodzeniu. – Jak będę potrzebował pomocy, to poproszę – powiedział.

Przed salą rozpraw czekały rodziny Muzułmanów zamordowanych w 1995 roku w Srebrenicy. – Nie okazał skruchy. Zakpił z sądu. Trzy dni zajęło mu zamordowanie tysięcy naszych ukochanych. A teraz potrzebuje miesiąca na przeczytanie aktu oskarżenia? – mówiła Ramiza Gurdić. Wojska Mladicia zabiły jej męża i dwóch synów.