– W obecnej chwili jest to najważniejszy proces na świecie – powiedział Stephen Rapp, pełnomocnik rządu USA ds. zbrodni wojennych. – To największa taka sprawa od czasu procesu norymberskiego – wtórował mu międzynarodowy oskarżyciel Andrew Cayley.
Na ławie oskarżonych zasiedli: główny ideolog reżimu Czerwonych Khmerów 84-letni Nuon Chea, były szef państwa 79-letni Khieu Samphan, minister spraw zagranicznych reżimu 85-letni Ieng Sary oraz jego żona 79-letnia Ieng Thirith, która kierowała resortem ds. społecznych. W latach 1975 –1979 reżim pod ich przywództwem wymordował jedną czwartą populacji Kambodży.
Ciała przy drodze
Oddziały partyzanckie Czerwonych Khmerów zdobyły stolicę kraju Phnom Penh 17 kwietnia 1975 r., obalając rządy wojskowych. – Kiedy wkraczali do miasta, wszyscy wywieszali białe flagi, by im pogratulować. Ja też wywiesiłem. Wszyscy się cieszyli – opowiadał BBC Chum Mey, który pracował wtedy jako mechanik i mieszkał w stolicy z żoną i trójką dzieci.
Radość trwała krótko. Już po kilku godzinach Czerwoni Khmerzy chodzili od domu do domu, rozkazując ludziom pakować się i wychodzić na ulice. Kto nie posłuchał, był rozstrzeliwany na miejscu. Potem uformowano na ulicach gigantyczne kolumny marszowe i wyprowadzono je poza Phnom Penh. Pol Pot zamierzał zlikwidować miasta i stworzyć idealne wiejskie społeczeństwo komunistyczne.
W czasie marszu dwuletni syn Chum Meya zachorował i zmarł. Ojciec zakopał zwłoki przy drodze. Zanim kolumna dotarła na miejsce, gdzie miała utworzyć komunę, Czerwoni Khmerzy zorientowali się, że trudno im funkcjonować w stolicy bez mieszkańców. Chum Mey został odłączony od rodziny i skierowany z powrotem do Phnom Penh, gdzie trafił do fabryki szyjącej czarne mundury dla oddziałów rewolucyjnych. Był potrzebny, bo umiał naprawiać maszyny do szycia.