Powiedział to w wywiadzie dla agencji Bloomberga – podstawowego źródła informacji biznesowych dla ludzi interesu na całym świecie.
Po kilku godzinach rzecznik Lebiediewa, który już jest właścicielem gazet „Independent" i „Evening Standard" – ogłosił, że szef żartował.
– Żartował w rozmowie z Bloombergiem? – nie może pojąć Patrick, amerykański specjalista od rynku kapitałowego, w Moskwie dopiero od kilku miesięcy. Ale w Rosji mało kogo to zdziwiło. Czyż 52-letni Lebiediew, od dłuższego czasu radykalny krytyk Kremla, nie ogłosił miesiąc temu, że chce kandydować do Dumy z ramienia putinowskiego Frontu Narodowego, by kilka dni potem stwierdzić, że była to polityczna prowokacja?
Lebiediew, zajmujący według „Forbesa" 45. miejsce na liście najbogatszych Rosjan, właściciel m.in. 20 procent Aerofłotu, jest bowiem chyba najbardziej ekstrawaganckim, ale i najodważniejszym spośród oligarchów.
Pozornie niewiele go różni od kolegów. Absolwent kuźni radzieckiej dyplomacji, moskiewskiego MGIMO, był szpiegiem w Anglii (stąd jego związki z tym krajem), oficerem KGB, później FSB. Po opuszczeniu szeregów w roku 1992 w stopniu podpułkownika zajął się biznesem i już kilka miesięcy później stał na czele poważnej prywatnej instytucji finansowej. Po trzech latach przejął prywatny Nacjonalno-Rezerwnyj Bank, obecnie jedną z najpoważniejszych instytucji tego rodzaju w Rosji.