Jeśli ustawa poparta przez parlament wejdzie w życie, obcokrajowcy jadący do Mołdawii będą musieli uzasadnić pobyt i okazać m.in. zaproszenie, bilet powrotny czy rezerwacje w hotelach.

– Musimy spełniać wymogi UE, do której chcemy dołączyć – tłumaczył były przewodniczący parlamentu Dumitru Diakow. Uzasadniał, że nowe prawo obejmie obywateli wszystkich krajów, także Europy.

Rosyjska prasa potraktowała sprawę jednak „jako cios w tysiące obywateli Rosji i innych państw WNP mających liczne rodziny w Mołdawii". „Mołdawia w najbliższym czasie może się stać odległą zagranicą dla Rosjan. Wątpliwe, by mołdawscy celnicy (którzy mogą otrzymać większe uprawnienia i będą mogli samodzielnie decydować, kogo dokładniej kontrolować – red.) zaczęli nagle wymagać zaproszeń od Belgów czy Niemców. Wątpliwe, by Europejczycy, oprócz Rumunów, mieli tylu krewnych w Mołdawii" – pisała „Niezawisimaja Gazieta". Przypomniała, że „Mołdawianie mogą bez rejestracji przebywać na terytorium Rosji przez 90 dni, co pozwala wielu mołdawskim rodzinom przeżyć, bo znajdują w Rosji pracę". Eksperci w Moskwie uznali, że nowe zasady będą wykorzystywane przez Kiszyniów w negocjacjach z Kremlem, np. w sprawie separatystycznego Naddniestrza, gdzie stacjonują rosyjscy żołnierze.

Wcześniej władze w Moskwie zwróciły się do Kiszyniowa z prośbą o zwiększenie liczby rosyjskich konsulatów w trosce „o ochronę Rosjan mieszkających w Mołdawii".