Liczący 1500 stron manifest Anders Behring Breivik wysłał przez Internet do 1003 osób ponad godzinę przed atakiem w Oslo. Skierowany do „zachodnioeuropejskich patriotów" (m. in. do co najmniej 250 Brytyjczyków), był określony jako „podarunek" od niego. Prosił w nim o rozesłanie go znajomym.
Jak pisał dziennik „Dagbladet", jednym z adresatów był były deputowany norweskiej prawicowej Partii Postępu Jan Simonsen. – Już wcześniej komentował mój blog – przyznał, dodając, że e-mail od Breivika skasował po pobieżnym przeczytaniu. – To przerażające, że dostałem list od zbrodniarza – podkreślił.
Norweska policja zaczęła intensywną analizę manifestu Breivika i badanie listy adresatów jego e-maila. Robi to też policja brytyjska. W kraju tym rozgorzał spór wokół Angielskiej Ligi Obrony (EDL), skrajnie prawicowej i antyimigranckiej, która podobno miała kontakty z Breivikiem. Antyfaszystowski magazyn „Searchlight" twierdzi, że ma na te kontakty dowody.
Lider EDL 28-letni Stephen Lennon oświadczył, że nic o tym nie wie, ale bada, czy z Breivikiem nie korespondował ktoś inny z jego organizacji. I co prawda podkreślił, że nie akceptuje działań norweskiego terrorysty, ale jego ocena wydarzeń jest szczególna. – Ludzie powinni popatrzeć, co się stało w Oslo, i zrozumieć, że w Europie narasta złość. Ograniczacie prawa ludzi, ograniczacie możliwość wypowiedzi i ludzie będą schodzić do podziemia, ale to nie rozwiązuje problemu – podkreślił. On sam objechał Niemcy, Francję i Holandię – i uważa, że w Europie wzrasta wsparcie dla organizacji takich jak jego.
Brytyjskie MSW odmówiło uznania EDL za organizację ekstremistyczną, dowodząc, że potrzebne są odpowiednie procedury. Ale londyńska policja potwierdziła, że jej antyterroryści badają możliwe kontakty Brei-vika w Wielkiej Brytanii.