Piotr Skwieciński z Moskwy
W poniedziałek wieczorem nierosyjscy użytkownicy światowej sieci Twitter przecierali oczy ze zdumienia. Na liście dziesięciu w danym momencie najbardziej popularnych w skali planety tematów dyskutowanych na Twitterze pojawiła się niezrozumiała rosyjska fraza „Iwan Ochłobystin". I to na piątym miejscu. „Kim jest Iwan Ochłobystin?" – rzucali w cyberprzestrzeń pytania co bardziej zdesperowani. „To nowa rosyjska bomba jądrowa!" – odpowiedział światu jakiś Rosjanin.
W ten sposób w światowej przestrzeni wirtualnej objawiła się rosyjska kampania wyborcza. Konkretnie ogłoszenie zamiaru kandydowania na prezydenta postaci niemal kompletnie nieznanej poza Rosją.
Ochłobystin to showman (w tej roli nieco przypomina Andrzeja Rosiewicza sprzed lat), ale przede wszystkim aktor. Znany z filmów historycznych – grał m.in. Rasputina, a ostatnio błazna Iwana Groźnego w głośnej produkcji „Car" Pawła Łungina – ale też odtwórca głównej roli w jednym z tasiemcowych seriali. Dyrektor agencji reklamowej. Autor powieści fantastycznej. Laureat „nagrody putinowskiej", jak złośliwi nazywają złote zegarki rozdawane przez Władimira Władimirowicza cenionym przezeń artystom.
No i były prawosławny duchowny, którym był przez dziewięć lat, nie do końca zrywając w tym czasie z filmem. Na własną prośbę zawieszony został w końcu w funkcjach kapłańskich przez metropolitę.