Taką zapowiedź złożył kilka dni temu prezydent Węgier. – Osoby, które nie szanują konstytucji, powinny stracić wszystkie odznaczenia – powiedział Pal Schmitt. Rząd już zaczął działać w tym kierunku. Jak właśnie ogłosił rzecznik prawicowego gabinetu Viktora Orbana, prace nad ustawą o odznaczeniach ruszają. Będzie za nie odpowiadał wicepremier Zsolt Semjen.
– To bardzo niedobry pomysł. Owszem, nie wszystkie odznaczenia muszą się ludziom podobać, ale w końcu są one przyznawane przez demokratycznie wybrane rządy. Po co je odbierać? – mówi „Rz" Endre Bojtar, redaktor naczelny liberalnego tygodnika „Magyar Narancs".
Jeśli ustawa wejdzie w życie, na pierwszy ogień najprawdopodobniej pójdzie 79-letni pisarz Ákos Kertész – główny sprawca całego zamieszania i bohater afery, którą od miesiąca żyją całe Węgry.
Kertész jest laureatem wielu węgierskich nagród, w tym tej najważniejszej – Nagrody Kossutha, którą otrzymał w 2008 roku za rządów socjalistów. Sam zresztą ma opinię pisarza lewicowego. Mimo licznych odznaczeń na Węgrzech nie był jednak zbyt dobrze znany aż do 29 sierpnia tego roku. Tego dnia na łamach wychodzącej w USA gazetki „Amerikai Népszava" oszkalował węgierski naród. Jego nazwisko natychmiast znalazło się na czołówkach wszystkich gazet.
– Nazwał nas narodem genetycznie gorszym od innych. Wyzwał od świń jedzących pomyje i używał trzeciej osoby liczby mnogiej pisząc o nas „oni". Czyli sam nie uważa się za Węgra. Dlaczego zatem przyjął państwowe odznaczenie? – mówi „Rz" Zsolt Valkonyi ze skrajnie prawicowej partii Jobbik, która domaga się odebrania Kertészowi Nagrody Kossutha. Jego ugrupowanie złożyło też przeciwko pisarzowi doniesienie do prokuratury.