Korespondencja z Grodna
Najgroźniejszy rywal Aleksandra Łukaszenki w zeszłorocznych wyborach prezydenckich Andrej Sannikau czeka na transport do kolonii karnej w tak zwanej pres-chacie (specjalna cela przeznaczona do wywierania presji na więźnia, by wymusić zeznania – red.) – informuje związany z Sannikauem portal Karta '97. Zdaniem niezależnych białoruskich mediów chodzi o to, by Sannikau poprosił o ułaskawienie. Jednocześnie musi się przyznać do winy w sprawie, za którą został skazany na pięć lat więzienia – czyli do zorganizowania nielegalnej powyborczej demonstracji w grudniu 2010 roku i „masowych zamieszek".
Po tym, jak Iryna Chalip, żona polityka, poinformowała media, że jej mąż zaginął w drodze z kolonii karnej w Nowopołocku do oddalonej od niej o 200 kilometrów kolonii w Bobrujsku, opozycjonista odnalazł się w mohylewskim więzieniu. Teraz przekonał się o tym jego adwokat. – Wygląda na bardzo przygnębionego – mówił dziennikarzom. Jego zdaniem Sannikau potrzebuje lekarza.
Zamierzona presja
– Dla mnie jest oczywiste, że to zamierzona presja – podkreśla w rozmowie z „Rz" Iryna Chalip. Żona polityka uważa, że nieludzkie traktowanie jej męża tuż przed rozpoczynającym się w czwartek w Warszawie szczytem Partnerstwa Wschodniego dowodzi, że dyktatura wcale nie ma zamiaru uwolnić najcenniejszych z punktu widzenia handlu z Zachodem więźniów politycznych.
Obietnicę uwolnienia więźniów miał złożyć w sierpniu szefowi Ministerstwa Spraw Zagranicznych Bułgarii Nikołajowi Mładenowowi białoruski prezydent Aleksander Łukaszenko, obiecując również zwołanie okrągłego stołu z udziałem opozycji.