Podczas piątkowej konferencji prasowej dla dziennikarzy rosyjskich mediów regionalnych Aleksander Łukaszenko zastanawiał się, jakie są przyczyny niechęci Polski i Niemiec do
Białorusi. Odpowiadając na pytanie dotyczące zbojkotowanego przez Białoruś szczytu Partnerstwa Wschodniego w Warszawie, prezydent oznajmił, że stało się tak z winy Polski. – Nie mamy zamiaru poddawać się prowokacjom Polski – oznajmił Łukaszenko, oceniając jako „prowokację Warszawy" między innymi przygotowanie krytycznej wobec białoruskiego reżimu rezolucji uczestników szczytu.
Dlaczego politycy polscy tak nie lubią Łukaszenki i Białorusi? – Bo gdy śnią, widzą polską granicę pod Mińskiem, a nie koło Grodna – oznajmił dyktator, zapewniając rosyjskich dziennikarzy, że w Polsce mogą nabyć „mapy geograficzne", na których widać, że polska granica przebiega właśnie pod Mińskiem.
– Z Polakami sprawa jest jasna, ale czego od nas chcą Niemcy? – ciągnął dyktator, po czym przypomniał o wizycie u niego przed zeszłorocznymi wyborami szefów niemieckiej i polskiej dyplomacji.
– Westerwelle do dziś mi to wypomina. Sam już żałuję. Kto mnie ciągnął za język? Nie chciałem go urazić – zapewniał Łukaszenko. Po czym ujawnił, że w obecności ministrów wyraził zdecydowaną niechęć do tego „kiedy chłop z chłopem". – Homoseksualizmu –przypomniał sobie nazwę. – Kiedy są to lesbijki, to wina chłopów. Ale to jeszcze do zniesienia... ale żeby chłop z chłopem, tego nie rozumiem – streścił białoruski dyktator swój stosunek do odmiennej orientacji w obecności Westerwellego i Sikorskiego.