– Wiele będzie zależało od tego, jaką decyzję podejmie sąd apelacyjny i na podstawie jakich przepisów zostanie ona wydana – mówił prezydent. Zdaniem ekspertów wypowiedź głowy państwa świadczy o realizowaniu scenariusza, który ujawnił niedawno opiniotwórczy ukraiński tygodnik „Dzerkało Tyżnia". Napisał on, że „Tymoszenko zostanie skazana na siedem lat więzienia, a potem wypuszczona na wolność po zmianie kodeksu karnego".
Do głosowania nad dekryminalizacją czynu ujętego w artykule 365 (nadużycie władzy z poważnymi następstwami dla państwa), na podstawie którego zapadł wyrok wobec przywódczyni opozycji, może dojść jeszcze przed 20 października, dniem wizyty Janukowycza w Brukseli. Będzie apelacjaJanukowycz podkreślał, że proces w sprawie Julii Tymoszenko ruszył, zanim on został prezydentem. W 2009 roku podpisanym przez nią kontraktem gazowym z Rosją zajęła się Rada Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony Ukrainy. Adwokaci przywódczyni opozycji szykują apelację. Muszą ją złożyć w ciągu 15 dni. Pytani, czy jest nadzieja na zmianę wyroku, odpowiadali, że „nadzieja jest wtedy, gdy sądy są niezawisłe".
W to, że skarga cokolwiek zmieni, wątpi otoczenie byłej premier. – Ten wyrok jest haniebny i ma charakter polityczny. Wniesiemy apelację, jednak nie możemy liczyć na zmianę bez stanowczej reakcji Zachodu. A presja Europy na razie jest słaba – mówi „Rz" deputowany Bloku Julii Tymoszenko Andrij Szkil. Odsiedzi czy wyjdzie?Według Kostiantyna Bondarenki, szefa Instytutu Polityki Ukraińskiej w Kijowie, po skazaniu Tymoszenko możliwe są różne scenariusze. – Tymoszenko odsiedzi cały wyrok albo wyjdzie na wolność po zmianie kodeksu karnego. Wówczas może wrócić na scenę polityczną, ale może się rozczarować, bo jej otoczenie już zaczyna budować plany na przyszłość bez niej – mówi „Rz" Bondarenko. – Może być i tak, że odsiedzi rok i zostanie zwolniona. Wówczas nie będzie mogła startować w przyszłorocznych wyborach parlamentarnych – dodaje.
Pytany, jak powinna zareagować UE, odpowiada: – W Brukseli na pewno rozumieją, że podpisanie umowy o utworzeniu strefy wolnego handlu i umowy stowarzyszeniowej z UE jest ważniejsze i będzie korzystne także dla samej Unii. Według lwowskiego politologa Antona Borkowskiego skazanie szefowej opozycji może przelać czarę goryczy Ukraińców, niezadowolonych z polityki obecnych władz. – Nie chodzi tylko o sprawę Tymoszenko. Sytuacja gospodarcza kraju jest coraz gorsza, a czekają nas drastyczne podwyżki cen energii – mówi „Rz". Europa krytykujeEuropa ostro skrytykowała wyrok. „Sposób prowadzenia procesu, jak i (...) wyrok skazujący stanowią przykład upolityczniania ukraińskiego wymiaru sprawiedliwości. Poważnie został nadszarpnięty wizerunek Ukrainy jako kraju, który dokonuje fundamentalnej transformacji proeuropejskiej" – napisał rzecznik polskiego MSZ Marcin Bosacki, wskazując, że finał całej sprawy pokaże, „czy Ukraina przybliża się, czy też oddala od deklarowanego przez jej władze" celu, którym jest integracja europejska.Specjalne oświadczenie wydała szefowa unijnej dyplomacji Catherine Ashton. Podkreśliła, że UE jest „głęboko rozczarowana". Wezwała do zapewnienia „uczciwego, przejrzystego i niezależnego procesu" w razie apelacji od wyroku i zagroziła „poważnymi implikacjami dla stosunków dwustronnych UE – Ukraina".
W podobnym tonie utrzymane jest oświadczenie Rady Europy, które wskazuje, że „wyrok w sprawach politycznych powinien być pozostawiony parlamentowi i wyborcom, a nie sądom".Wyrokiem jest zaniepokojona również Moskwa, która dostrzegła w nim antyrosyjski podtekst. MSZ wydało oświadczenie, w którym zwraca uwagę, że Tymoszenko została osądzona za „obowiązujące i niepodlegające zmianom" porozumienie gazowe. Sugerowało, że może być to próba jednostronnego zerwania umowy. MSZ w Kijowie odpowiedziało, że „sprawa sądowa nie może być wykorzystywana jako element presji w negocjacjach".