Irańskie władze od kilku dni grożą, że w każdej chwili są gotowe zablokować cieśninę Ormuz, przez którą przechodzi 20 proc. światowego eksportu ropy. To desperacka próba powstrzymania Zachodu przed nałożeniem bolesnych sankcji na reżim podejrzewany o próbę wyprodukowania broni atomowej.
– Iran próbuje zniechęcić Zachód do nałożenia embarga na irański bank centralny. Byłoby to równoznaczne z embargiem na sprzedaż ropy, bo Iran sporą część surowca wysyła na Zachód, a transakcje rozlicza za pośrednictwem tegoż banku – tłumaczy „Rz" dr Mehrdad Khonsari z Centre for Arab and Iranian Studies w Londynie.
27 grudnia wiceprezydent Iranu Mohamed Reza Rahimi ostrzegł, że jeśli Zachód wprowadzi embargo na irańską ropę, jego kraj odpowie blokadą cieśniny Ormuz. Cieśnina ma w najwęższym miejscu szerokość 50 kilometrów i jest dość płytka. Wąskie szlaki, którymi przepływa kilkanaście tankowców dziennie, przechodzą w pobliżu trzech wysepek, które Iran zaanektował jeszcze w latach 70. – Blokada jest, jak mawiają Irańczycy, łatwiejsza od wypicia szklanki wody – stwierdził szef irańskiej marynarki admirał Habibollah Sajari.
Irańczycy już od kilku dni prowadzą manewry morskie w pobliżu cieśniny. W czwartek poinformowali, że w regionie pojawił się amerykański lotniskowiec.
Stacjonująca w Bahrajnie amerykańska V Flota ostrzega, że nie pozwoli na zablokowanie szlaków transportowych. „Iran nie będzie nikogo pytał o prawo wprowadzenia strategii obronnej. Na każde groźby odpowiemy groźbami" – ripostował dowódca Gwardii Rewolucyjnej generał Hosein Salami.