O ukrywaniu przez Łukaszenkę kirgiskich uciekinierów, oskarżanych w ojczyźnie o korupcję i mordowanie współobywateli, przypomniał w sobotę wybrany w październiku 2011 r. na prezydenta Kirgizji Almazbek Atambajew.
– Prosimy o wydanie nie tylko byłego prezydenta. Tam ukrywa się jeszcze jeden straszny człowiek: brat prezydenta, który kierował rozstrzeliwaniem demonstrantów – oświadczył Atambajew na antenie Radia Echo Moskwy.
Do utraty władzy przez Bakijewa doszło w kwietniu 2010 r. Obalany przywódca kazał wówczas użyć siły wobec szturmujących jego siedzibę demonstrantów. Szef służby bezpieczeństwa prezydenta, jego brat Dżanybek, rozkazał strzelać do opozycjonistów. Zginęło wówczas około 90 protestujących, a półtora tysiąca odniosło obrażenia.
Po zwycięstwie opozycji obalony prezydent wraz rodziną i bratem na krótko ukryli się w Kazachstanie, skąd na rozkaz Łukaszenki białoruscy komandosi przewieźli ich do Mińska. Media twierdzą, że Łukaszenko nadał Bakijewowi białoruskie obywatelstwo.
– O staraniach Kirgizji tylko słyszymy. Brak jest natomiast informacji o tym, że Biszkek uruchomił jakąkolwiek międzynarodową procedurę ścigania swoich zbrodniarzy – mówi „Rz" białoruski politolog Aleksander Kłaskouski. Nasz rozmówca nie wyklucza, że władze Kirgizji rozumieją, że za ukrywaniem Bakijewa stoi nie tylko Mińsk. – Postawienie Bakijewa przed sądem może zaszkodzić prezydentowi Kazachstanu i interesom Kremla – uważa.