Znany polityk, który z majątkiem szacowanym na 19,5 mld dolarów zajmuje 12. miejsce na liście „Forbesa" wśród najbogatszych Amerykanów, to znany filantrop i śmiertelny wróg przemysłu tytoniowego.
Już w 2003 roku w rządzonym przez niego Nowym Jorku zaczął obowiązywać zakaz palenia w restauracjach i barach. W 2011 roku – mimo że wiele osób ostrzegało Bloomberga, że może zniszczyć branżę turystyczną i zniechęcić do siebie wyborców – wszedł w życie bezwzględny zakaz palenia tytoniu we wszystkich miejscach publicznych, m.in. w parkach i na plażach.
Według specjalistów te działania już przyniosły rezultaty. Odsetek palących nowojorczyków zmniejszył się w zeszłym roku do historycznego poziomu 14 procent, podczas gdy średnia w całych Stanach Zjednoczonych wynosi 19,3 procent.
Michael Bloomberg zdecydował się teraz na ofensywę przeciwko paleniu na całym świecie.
– Powstrzymanie ludzi od palenia uratuje więcej istnień ludzkich niż jakiekolwiek inne działania, które moglibyśmy podjąć – oznajmił przed wylotem na światową konferencję poświęconą wpływowi palenia na zdrowie, organizowaną w Singapurze. Dodał, że plaga palenia ogarnęła cały świat, ale koncerny tytoniowe wzięły na cel głównie ludzi niewykształconych i biednych.