Prezydent Nicolas Sarkozy do ostatniej chwili zwlekał z opublikowaniem manifestu wyborczego. Zrobił to dopiero wczoraj, na 17 dni przed pierwszą turą wyborów prezydenckich.
– To bardzo późno. Prawdopodobnie bał się, że ujawniając szczegóły dotyczące gospodarki, ułatwi atak rywalowi Francois Hollande'owi – tłumaczy „Rz" francuski politolog Philippe Marliere.
Z sondaży wynika, że wyborcy przede wszystkim chcą od polityków rozwiązania problemu wysokiego bezrobocia, które sięga 10 procent. Ubiegający się o reelekcję Sarkozy wie, że problemów gospodarczych nie rozwiąże się bez poważnych reform, takich jak cięcia w administracji publicznej. Ale stara się ograniczyć zatrudnienie w białych rękawiczkach, po prostu nie zastępują odchodzących na emeryturę urzędników nowymi. Dziurę w budżecie zamierza zasypać, zmniejszając wydatki o 115 miliardów euro, ale także zapowiadając większe dochody budżetowe. Na osłodę obiecał zamrozić francuską składkę do unijnego budżetu, co dałoby Francji 600 milionów euro oszczędności.
Sztab wyborczy głównego rywala Sarkozy'ego zaatakował prezydenta za tak późne ogłoszenie manifestu. Przywódca socjalistów Francois Hollande już w styczniu przedstawił 60-punktową wizję reform, a w środę podał konkretne wyliczenia. Polityk lewicy ma nadzieję, że zdobędzie nowych wyborców, obiecując Francuzom nowe miejsca pracy. – Bezrobocie stało się głównym motywem tej kampanii – mówi dr Anne Corbett z London School of Economics.
Hollande zapowiedział utworzenie 150 tysięcy subsydiowanych przez państwo miejsc pracy, w samym sektorze edukacji zatrudnienie miałoby znaleźć 60 tysięcy osób. Obiecuje też zamrożenie cen paliw na trzy miesiące oraz 75-procentowy podatek od zarobków powyżej 1 miliona euro rocznie. Tuż przez opublikowaniem manifestu przez Sarkozy'ego obiecał zmniejszyć o 30 proc. pensje prezydenta i ministrów.
– Hollande, który reprezentuje prawe skrzydło Partii Socjalistycznej, doskonale wie, że reformy i cięcia wydatków są konieczne. Obaj kandydaci mają podobną wizję reform, a różnice w ich programie są wyolbrzymiane na potrzeby kampanii – uważa prof. Philippe Marliere.
Jako jedną z głównych różnic wymienia się podejście do dyscypliny budżetowej. Sarkozy zapowiedział wczoraj, że jeśli zostanie powtórnie wybrany, jeszcze w tym roku wprowadzi przepisy, które zobowiążą Francję do utrzymywania w ryzach deficytu, a do 2016 roku wydatki i wpływy miałyby zostać zbalansowane. Hollande zapowiadał natomiast, że wycofa Francję z paktu fiiskalnego, który zobowiązuje kraje euro do przestrzegania dyscypliny budżetowej pod groźbą sankcji. Politycy w unijnych stolicach są jednak przekonani, że po zdobyciu władzy nie dotrzymałby tej obietnicy.