Po wyborach we Francji i Grecji przyszłość strefy euro stanęła pod znakiem zapytania. Kandydat socjalistów Francois Hollande, który uzależnia ratyfikację paktu fiskalnego od działań na rzecz wzrostu gospodarczego, zdobył 52 proc. głosów i pokonał ubiegającego się o reelekcję Nicolasa Sarkozy'ego.
W Grecji czerwoną kartkę dostały partie, które zgodziły się na głębokie reformy w zamian za pomoc finansową ratującą kraj przed bankructwem. O sukcesie może mówić za to koalicja skrajnie lewicowych partii SYRIZA, która domaga się wyjścia Grecji ze strefy euro i powrotu do drachmy.
Z powodu przedłużającego się kryzysu i bolesnych cięć wydatków przez całą Europę przetacza się fala niechęci do politycznych elit. Zyskują natomiast populiści i skrajne ugrupowania, które o wszelkie kłopoty oskarżają imigrantów. W Grecji po raz pierwszy do parlamentu wejdzie partia neonazistowska Złoty Świt, która chce imigrantów zamykać w obozach pracy.
We Francji, gdzie w czerwcu mają się odbyć wybory parlamentarne, rekordowo wysokie poparcie może otrzymać skrajnie prawicowy Front Narodowy Marine Le Pen. Antyimigrancka i antyeuropejska Partia Wolności Geerta Wildersa doprowadziła w kwietniu do upadku rządu w Holandii.
– Obawiam się tendencji odśrodkowych w UE oraz wzmocnienia ugrupowań eurosceptycznych w wielu krajach, w tym w Polsce, Wielkiej Brytanii, Portugalii czy Irlandii – mówi „Rz" Gerasimos Soldatos z Uniwersytetu Macedońskiego w Salonikach. – Wszystko to w przekonaniu, że Unia w obecnym kształcie się nie sprawdziła, bo nie jest w stanie rozwiązać wewnętrznych problemów – dodaje naukowiec.