Spośród kilkunastu prezydentów, którzy mieli przyjechać na odwołany ukraiński szczyt Europy Środkowej i Wschodniej, dotarli tu w piątek jedynie przywódcy Litwy i Mołdawii. Dalia Grybauskait? pojechała do Charkowa, by odwiedzić w szpitalu Julię Tymoszenko. Niezręczną sytuację wynikającą z tego, że litewska prezydent najpierw odwiedza przywódczynię opozycji, zatuszowano oficjalnym komunikatem, że Litwa „nawiązuję współpracę gospodarczą z obwodem charkowskim", a na lotnisku Grybauskait? powitał tamtejszy gubernator Mychajło Dobkin.
Prezydent Litwy nie zrezygnowała z przyjazdu na Ukrainę, bo otrzymała od Janukowycza obietnicę widzenia się z Tymoszenko. Po odwiedzinach w szpitalu wezwała do reform i zmiany prawa. „Zaufanie Europy do Ukrainy się zmniejsza. Możliwości poprawy obecnej, coraz bardziej złożonej sytuacji istnieją, ale tylko od samych Ukraińców zależy, czy korzystając z nich, wybiorą drogę zbliżenia z Europą, czy drogę samoizolacji" – stwierdziła w specjalnym oświadczeniu.
Wezwała do poszanowania praw opozycji i doprowadzenia do tego, by zaplanowane na jesień wybory parlamentarne były wolne i demokratyczne.
– Grybauskait? zademonstrowała władzom w Kijowie, że dialog z UE jest nadal możliwy i że stanowisko Brukseli nie oznacza słabości – mówi „Rz" kijowski politolog Ołeksandr Palij. – Natomiast prezydent Mołdawii, Nikolae Timofti przyjechał, bo Ukraina jest jednym z największych sąsiadów tego kraju. Wspólnych spraw jest wiele – dodaje Palij. Jego zdaniem Tymoszenko może zostać uniewinniona, gdyż władze na Ukrainie nie oczekiwały stanowczej presji Europy.
Rozmowy Timoftiego z Janukowyczem nie dotyczyły praw człowieka ani Julii Tymoszenko – tak przynajmniej wynika z oficjalnych komunikatów. Prezydenci skupili się na współpracy gospodarczej i problemie Naddniestrza. Timofti został przez ukraińskiego prezydenta zaproszony na Euro 2012.