Incydent ten miał miejsce w sobotę w Lashkar Gah w prowincji Helmand na południu kraju. „Działając w ramach zespołu doradczego, żołnierze zapewniali bezpieczeństwo podczas spotkania z przedstawicielami miejscowych władz, gdy zostali postrzeleni i zabici przez członków afgańskiej policji" – podało brytyjskie Ministerstwo Obrony w specjalnie wydanym oświadczeniu. Jak powiedział sekretarz obrony Philip Hammond, jeden z napastników został zabity, a drugi zdołał uciec.
Natychmiast pojawiły się dwie wersje wydarzeń. Według pierwszej, sugerowanej przez siły NATO – ISAF, atakującymi byli rebelianci przebrani w uniformy Afgańskiej Policji Umundurowanej. Zgodnie z drugą byli to po prostu policjanci, w służbie co najmniej od roku. Tak twierdził jeden z wyższych dowódców sił bezpieczeństwa w prowincji Helmand Mohammad Ismail Hotak.
Afgańska Policja Umundurowana liczy ponad 60 tys. funkcjonariuszy i powstała przy wsparciu sił NATO. Była szkolona między innymi przez polską Żandarmerię Wojskową.
To kolejny przypadek, gdy afgański policjant lub żołnierz atakuje siły NATO. Talibowie twierdzą, że udało się im zinfiltrować afgańskie siły bezpieczeństwa, ale eksperci dowodzą, że powody mogą być inne.
– To nie jest nowy ani najbardziej groźny przypadek tego typu. W przeszłości zdarzały się inne, o wiele bardziej groźne i niebezpieczne – powiedział „Rz" Shashank Joshi z brytyjskiego Royal United Services Institute. Jego zdaniem nie można mówić o jakiejś głębokiej inflitracji policji przez talibów. Niepokojące jest to, że osoby przyjmowane do afgańskiej policji nie są sprawdzane i tak naprawdę trudno na nich polegać. Większy problem pojawi się zwłaszcza wtedy, gdy z Afganistanu zaczną wyjeżdżać kolejne, zachodnie kontyngenty.