Niestety, kraj zmierza w kierunku nowych wyborów – te słowa Ewangelosa Wenizelosa, szefa socjalistycznego POSOK, po wczorajszej rundzie nieudanych konsultacji „ostatniej szansy" przywódców pięciu partii politycznych oznaczają, że Grecja wkracza w nowy etap swej historii. Nowe wybory odbędą się najprawdopodobniej 17 czerwca tego roku, a więc sześć tygodni po poprzednich. Ponad dwie trzecie wyborców oddało wtedy głosy na partie domagające się unieważnienia części porozumień Grecji z międzynarodowymi instytucjami finansowymi zapewniającymi Atenom kredyty w wysokości 240 mld euro oraz wyjścia kraju ze strefy euro.
Ugrupowania te domagały się przede wszystkim wstrzymania drastycznych cięć bud-żetowych narzuconych przez MFW. Realizacja takiego scenariusza będzie możliwa, jeżeli w wyniku kolejnych wyborów przeciwnicy drastycznych reform zdołają utworzyć rząd. Nie jest to niemożliwe, jeżeli wierzyć wynikom niedawnych sondaży, z których wynika, że domagająca się zmiany kursu koalicja partii lewicowych SYRIZA liczyć może na 27 proc. głosów, co dałoby jej szansę utworzenia rządu koalicyjnego na własnych warunkach.
Tuż po godz. 15, gdy pojawiły się pierwsze informacje o fiasku rozmów koalicyjnych, euro mocno osłabło wobec dolara. Za unijną walutę płacono nawet 1,277 USD, choć kilkanaście minut wcześniej kosztowała ponad 1,28 dolara. Mocno tracił na wartości również złoty. Za euro płacono już prawie 4,37 zł, a za dolara 3,42 zł. Choć przez większą część dnia europejskie indeksy lekko zyskiwały, pod wpływem dobrych danych o niemieckim PKB (czytaj w ramce), to po godz. 15 traciły już nawet po blisko 2 proc. Ateński indeks ASE zniżkował o blisko 5 proc., do najniższego poziomu od 1990 r. Mimo to amerykański indeks S&P 500 rósł na początku sesji – jak widać, eskalacja greckiego kryzysu nie wywołała tam wstrząsu.
Część analityków uspokaja więc, że nie mamy jeszcze do czynienia z rynkową katastrofą. – Rośnie ryzyko wyjścia Grecji ze strefy euro, ale osłabienie euro nie jest jeszcze tak duże, by świadczyło o kataklizmie. Europejska waluta powinna być poniżej styczniowego poziomu 1,26 USD za euro – uważa Kathleen Brooks, analityczka Forex.com.