Aleksis Cipras miał udaną kampanię wyborczą, ale następnym premierem będzie Antonis Samaras – przekonywał w piątek swych czytelników dziennik „Kathimerini". Samaras jest szefem konserwatywnej Nowej Demokracji, która nie była w stanie utworzyć rządu w rezultacie majowych wyborów. Dlaczego miałby zostać premierem tym razem? Bo Grecy nie chcą drachmy – udowadnia „Kathimerini". Z badań wynika niezmiennie, że 71 – 78 proc. Greków pragnie zachowania euro i nie chce powrotu do drachmy, co byłoby konsekwencją odrzucenia przez UE i inne instytucje międzynarodowe warunków Aleksisa Ciprasa i jego lewicowej koalicji Syriza.
Czego chce Syriza
Nieodgrywające do niedawna prawie żadnego znaczenia ugrupowanie zajęło w majowych wyborach drugie miejsce z hasłami wypowiedzenia porozumień Grecji z międzynarodowymi instytucjami, co uratowało kraj przed bankructwem. Cipras stonował już swe buńczuczne wypowiedzi wyprowadzenia Grecji ze strefy euro skierowane do UE, Międzynarodowego Funduszu Walutowego oraz Europejskiego Banku Centralnego.
Zapowiada jednak, że w razie wygranej przeprowadzi twarde rozmowy z wierzycielami, starając się złagodzić warunki, na jakich Grecja otrzymała miliardy euro pomocy finansowej. Jak wyliczył, ma dziesięć dni do czasu kolejnego szczytu UE 28 czerwca tego roku.
Obywatele mają dość
– Nowa Demokracja i Syriza idą łeb w łeb i do podliczenia ostatniego głosu w niedzielę nie będzie zapewne wiadomo, kto zostanie zwycięzcą – zapewnia „Rz" prof. Gerasimos Soldatos, politolog z Uniwersytetu Macedońskiego w Salonikach. Z ostatnich przedwyborczych badań opinii publicznej niewiele wynika, gdyż zgodnie z grecką ordynacją wyborczą nie można ich publikować w okresie dwóch tygodni przed datą wyborów. Nie brak sondaży dających dużą przewagę ugrupowaniu Syriza, ale są też i takie, które zwiastują wygraną Nowej Demokracji Antonisa Samarasa.
– Bez względu na wynik wyborów tym razem rząd powstanie, w razie konieczności będzie to gabinet mniejszościowy, gdyż nie można organizować wyborów co miesiąc – przekonuje prof. Soldatos. Zwraca przy tym uwagę na radykalizację nastrojów społecznych, co sprzyjać może Syrizie. – W taksówkach, autobusach i na ulicach daje się słyszeć coraz więcej głosów poparcia dla twardego kursu Ciprasa – mówi.