Współpracownicy Władimira Putina uważają, że takie organizacje jak Gołos, monitorujące przebieg wyborów w tym kraju, czy oddział Transparency International, prowadzą działalność polityczną, dlatego powinny być ściślej kontrolowane.
W myśl nowych przepisów, które trafiły do Dumy, obie organizacje otrzymają status „zagranicznych agentów". Oznacza to, że będą musiały częściej zdawać sprawozdanie ze swojej działalności oraz wskazywać źródła finansowania za granicą. Łamanie prawa pociągnie za sobą kary finansowe, łącznie z karą pozbawienia wolności.
Pomysł krytykują obrońcy praw człowieka i opozycja.
O ich doprecyzowanie apeluje nawet doradca prezydenta Putina Michaił Fiedotow. Jego zdaniem status „zagranicznego agenta" mogłaby otrzymać także rosyjska Cerkiew prawosławna, ponieważ otrzymuje pieniądze od wiernych w zagranicznych diecezjach, utrzymuje kontakty z władzą i kształtuje opinię publiczną.
Jeden z szefów Memoriału Oleg Orłow pytany, czy jego organizacja, badająca zbrodnie sowieckie, znajdzie się na liście „zagranicznych agentów", odpowiada: – Wątpię, czy w obecnej formie przepisy te zostaną w ogóle przyjęte. To byłoby zbyt głupie. Jeśli jednak zostaną poparte, trafimy na tę listę. Nie zajmujemy się działalnością polityczną, ale możemy mieć wpływ na politykę. Twierdzi, że „celem władz jest publiczne potępienie i obraza organizacji, walczących o prawa Rosjan".