O korupcji zamiast o niepodległości

W Quebecu każde wybory to walka zwolenników Kanady z separatystami. Tym razem separatyści w ogóle nie mówią o odłączeniu prowincji

Publikacja: 17.08.2012 23:48

Plakaty wyborcze ugrupowania Pauline Marois

Plakaty wyborcze ugrupowania Pauline Marois

Foto: AFP

Około 80 procent mieszkańców Quebecu posługuje się na co dzień językiem francuskim. Większość z nich określenie „Kanadyjczyk" stawia na drugim miejscu. I od lat prowincja – francuskojęzyczna „wyspa" otoczona anglojęzycznym morzem – jest miejscem zaciętych sporów: oddzielić się od Kanady, czy w niej pozostać, a jeśli tak, to na jakich warunkach. W 1980 i 1995 r. przeprowadzono tu referendum w sprawie niepodległości, za każdym razem przegrane przez separatystów, choć w 1995 r. „za" było aż 49,4 proc. wyborców!

Trudny wybór

W 2003 r. wybory prowincjonalne wygrali liberałowie, kończąc w ten sposób dziewięcioletnie rządy Partii Quebecois (PQ). 4 września mogą je przegrać, tym bardziej że w skali całej Kanady Partia Liberalna jest już cieniem dawnej potęgi. A jedynym ich poważnym konkurentem są „pekiści".

Według najnowszych danych pierwsze miejsce w walce o fotel w parlamencie zajmuje właśnie Parti Quebecois mogąca liczyć na poparcie rzędu blisko 35 proc. oraz chcący pozostania w Kanadzie liberałowie z poparciem 32 proc. Jest jeszcze nowa Koalicja dla Przyszłości Quebecu (CAQ), głosząca potrzebę odłożenia sprawy ewentualnej niepodległości na dziesięć lat z 23 proc. poparcia.

Dla separatystów każdy punkt procentowy więcej to szansa na większość w prowincjonalnym parlamencie. Ale na PQ głosują głównie frankofoni i w zasadzie tylko ci, którzy chcą odłączenia od Kanady. Dla zwolennika federacji „pekiści" są po prostu nie do przyjęcia. PQ nie może się „przemalować" i ogłosić, że zmieniła zdanie.

– I dlatego jej liderzy nie ukrywają tego, że są zwolennikami niepodległości. Ale w ich programie nie ma mowy o szybkim przeprowadzeniu referendum niepodległościowego, jeśli tylko utworzą rząd – mówi „Rz" Rheal Seguin, komentator polityczny poważnego opiniotwórczego kanadyjskiego dziennika „The Globe and Mail". I wskazuje, że szefowa partii Pauline Marois w swych wypowiedziach jest bardzo ostrożna i niejednoznaczna, co trochę odstrasza radykalnych separatystów, ale pomaga przyciągnąć niezadowolonych z rządu liberałów.

Podobnie uważa prof. Nelson Wiseman, znany politolog z Uniwersytetu Toronto. – PQ nie wysuwa na pierwszy plan kwestii niepodległości Quebecu, bo badania opinii publicznej wykazują, że mieszkańcy prowincji byliby temu niechętni – podkreśla w rozmowie z „Rz". – I dlatego „pekiści", choć oczywiście mówią, że chcą niepodległości, to przede wszystkim wskazują, że ich celem jest budowa dobrze funkcjonującego rządu prowincji. A ewentualne referendum niepodległościowe przeprowadzą, gdy powstaną ku temu odpowiednie warunki – podkreśla.

Pani Marois przekonuje: jeśli mieszkańcy prowincji, nawet ci chcący pozostać w Kanadzie, pragną lepszych, sprawniejszych rządów, powinni uznać, że wybory są szansą na zmianę rządu. I poprzeć PQ jako jedyną realną alternatywę dla liberałów. Bo tylko „pekiści" są zdolni do dokonania prawdziwej zmiany.

Temat nr 1 – korupcja

Jak podkreśliła, „PQ jest szeroką koalicją". – Niezadowoleni federaliści też mogą głosować na Parti Quebecois – przekonywała. Jej zdaniem nadchodzące wybory nie są „referendum o przyszłości Quebecu", ale „referendum w sprawie złego rządu, który nie służył interesom Quebecu, skorumpowanego".

Nieoczekiwanie to właśnie korupcja stała się tematem numer jeden tej kampanii. Krąży całe mnóstwo pogłosek w sprawie sprzecznych z prawem działań rządu liberałów. Mieli faworyzować ludzi, którzy wspierali ich finansowo; premier Jean Charest rzekomo dogadał się z ważnym szefem związkowym, który obiecał mu poparcie, a w zamian policja zamknęła śledztwo w jego sprawie; z liberałami miał być jakoby związany oskarżony o unikanie płacenia ogromnych podatków magnat budowlany. Niemal co dzień pojawia się kolejna afera korupcyjna, a to pogrąża liberałów.

– Każdy jest przeciwnikiem korupcji, nie można więc wokół tego zbudować całej kampanii wyborczej. Ale dla niektórych niezdecydowanych wyborców sprawa może odegrać bardzo ważną rolę – uważa Marc Andre Bodet, profesor nauk politycznych z Universite Laval. Jeśli uda się mieszkańców prowincji przekonać, że obecny rząd sprzyjał rozwojowi rozmaitych afer finansowych, to pójdą do urn, by go od władzy odsunąć.

Ale PQ mówi nie tylko o korupcji. Podnosi temat gospodarki w ogóle. – Zbyt wiele firm musiało zamknąć swe drzwi w minionych latach, pozostawiając setki robotników na ulicach i powodując osłabienie lokalnych społeczności. To trzeba zatrzymać – dowodzi Marois i przekonuje, że ma sposób na wzmocnienie ekonomiki i stymulowanie rozwoju gospodarczego.

Kiedy referendum

Jeśli separatyści wygrają wybory, wówczas pojawi się pytanie: co dalej.

– Mam nadzieję, że będziemy mogli przeprowadzić referendum (niepodległościowe) najszybciej, jak to możliwe. Gdy zostanie rozpisane, nie zrobimy tego chyłkiem. Będą debaty. I jeśli federaliści nie będą się zgadzać z kierunkiem, jaki przyjmie sprawa, będą mieli prawo to wyrazić – podkreśla Marois.

Na razie jednak „pekiści" wolą mówić o tym, co chcą zrobić niezależnie od referendum. A tu plan PQ jest prosty: przejąć możliwie wiele uprawnień rządu federalnego. Choćby kontrolę nad zatrudnieniem, co oznacza odebranie Ottawie pieniędzy na stymulowanie jego wzrostu. Takich spraw jest więcej, a rząd federalny, mając w perspektywie wybór – więcej uprawnień Quebecu lub jego odejście, raczej zgodzi się na uszczuplenie kompetencji.

„Pekiści" nie próżnują też w sferze nauki i oświaty. Obiecują nową ustawę językową, jeszcze bardziej umacniającą rolę francuskiego.

Wybory są za kilkanaście dni. Najbliższe dni będą więc decydujące. Na razie PQ może liczyć na 58 miejsc w 125-osobowym Zgromadzeniu Narodowym; liberałowie na 47, a CAQ na 18. To oznacza, że nikt nie ma zdecydowanej większości. I dlatego można się spodziewać nasilenia walki wyborczej. A reszta Kanady patrzy na to z zapartym tchem.

masz pytanie, wyślij e-mail do autora, p.koscinski@rp.pl

Około 80 procent mieszkańców Quebecu posługuje się na co dzień językiem francuskim. Większość z nich określenie „Kanadyjczyk" stawia na drugim miejscu. I od lat prowincja – francuskojęzyczna „wyspa" otoczona anglojęzycznym morzem – jest miejscem zaciętych sporów: oddzielić się od Kanady, czy w niej pozostać, a jeśli tak, to na jakich warunkach. W 1980 i 1995 r. przeprowadzono tu referendum w sprawie niepodległości, za każdym razem przegrane przez separatystów, choć w 1995 r. „za" było aż 49,4 proc. wyborców!

Pozostało 91% artykułu
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1022
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1021
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1020
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1019
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1017