To efekt upadku firmy MMM-2011, założonej w Rosji przez Siergieja Mawrodiego i funkcjonującej także na Ukrainie. Firma ta wypuszczała „wirtualne papiery wartościowe", z początku „MMM dolary", a potem „Mawro". Miały przynosić rekordowy dochód wysokości 20–60 proc. miesięcznie (depozyty bankowe na Ukrainie rzadko przynoszą więcej niż 25 proc. rocznie). Mawrodi twierdził, że zdołał pozyskać milion klientów.
Ale cud MMM-2011 zakończył się na początku 2012 r. Po części był to wynik działań rosyjskich władz, które po długich wahaniach uznały dzieło Mawrodiego za niezgodne z prawem. Także na Ukrainie z dnia na dzień MMM-2011 przestała funkcjonować, masowo zamykano lokalne biura. Mimo to „inwestorzy" długo wierzyli, że dostaną swoje pieniądze. Jak tłumaczyło wielu z nich, do „piramidy" przyciągnął ich „podarunek" – każdy nowy uczestnik, nie wkładając ani kopiejki, dostawał „Mawro" na kwotę 20 dolarów.
Mawrodi, który ma spore kłopoty z rosyjską prokuraturą i sądami, zwrócił ostatnio szczególną uwagę na Ukrainę. Powstała nowa firma, MMM-2012 Ukraina, obiecująca np. rewelacyjnie tanie iPady. Jej twórca postanowił też zająć się polityką. – Założył partię, ale bez szans na udział w wyborach, bo ugrupowanie musi istnieć rok – tłumaczy „Rz" Switłana Kononczuk z Ukraińskiego Niezależnego Centrum Badań Politycznych. – Mawrodi chciał pokazać, że ma społeczne poparcie – dodaje.
Jemu i jego naśladowcom grozić mają grzywna i więzienie. – Dlaczego dopiero teraz? Bo zagrożone zostały interesy banków, a może i polityków – twierdzi Kononczuk.