Ambasador zabity w Bengazi

Radykalni muzułmanie zaatakowali amerykańskie placówki w rocznicę zamachów 11 września

Publikacja: 12.09.2012 22:38

Uzbrojeni radykałowie wtargnęli na teren Konsulatu USA w Bengazi. Grabili, palili i zabijali

Uzbrojeni radykałowie wtargnęli na teren Konsulatu USA w Bengazi. Grabili, palili i zabijali

Foto: AFP

Podczas ataku na Konsulat USA w Bengazi, drugim co do wielkości mieście Libii i stolicy ubiegłorocznej rewolucji przeciwko Muammarowi Kaddafiemu, zginął ambasador Christopher Stevens. Życie straciło też trzech innych Amerykanów.

Agresywny tłum 11 września wieczorem pojawił się i pod ambasadą amerykańską w Kairze. Tam skończyło się na paleniu amerykańskiej flagi czy wznoszeniu antyzachodnich i antychrześcijańskich haseł. Wściekłość muzułmanów miał wywołać krążący po Internecie film ośmieszający proroka Mahometa.

Śmierć ambasadora Stevensa zrodziła sporo pytań. Prawdopodobnie zginął w czasie próby ucieczki samochodem z zaatakowanego budynku Konsulatu w Bengazi. W samochód miała trafić rakieta odpalona z ręcznej wyrzutni. Przede wszystkim nie było wczoraj jasne, co w tak symbolicznym dniu, w rocznicę zamachów fundamentalistów islamskich, robił w Bengazi, ponad tysiąc kilometrów od ambasady w Trypolisie. I dlaczego najwyraźniej nie miał odpowiedniej ochrony. Prawdopodobnie w ostatniej chwili towarzyszyli mu dwaj komandosi. Obaj zginęli.

Od przeszło 30 lat Ameryka nie straciła w ten sposób ambasadora, ostatni był szef placówki w Kabulu w czasach inwazji radzieckiej na Afganistan. Wydarzenie wstrząsnęło opinią publiczną. Według komentatorów, np. Marka Mardella z BBC, zapewne wpłynie ono na kampanię przed listopadowymi wyborami prezydenckimi. Choćby na chwilę wprowadzi politykę zagraniczną na pierwszy plan.

Czy można się spodziewać militarnej odpowiedzi Ameryki? – Amerykanie mają niewielki margines działania. Nie mogą przecież uderzyć z takiego powodu ani na kraj, ani na niezidentyfikowany, rozwścieczony tłum – mówi „Rz" Jerzy Nowak, wieloletni dyplomata polski, między innymi były szef ambasady przy NATO.

Odpowiedź byłaby możliwa, gdyby się okazało, że śmierć ambasadora jest wynikiem ataku terrorystycznego. Na terrorystów islamskich Ameryka Obamy poluje przecież skutecznie choćby w Jemenie. Na razie jednak nie wiadomo, kto dokonał ataku i czy wiedział, że jego celem był ambasador USA. Media spekulowały, że organizatorem może być radykalna organizacja Ansar asz Szaria (Zwolennicy Szarijatu), ale jej przedstawiciele temu zaprzeczali.

– Najbardziej na jątrzeniu, wywoływaniu niepokoju zależy ludziom obalonego dyktatora, kaddafiści są tu nadal aktywni, ale nie ma dowodów, że to ich robota – mówi „Rz" płk Ali Szamah, w czasach rewolucji dowódca miejscowej obrony przeciwlotniczej.

Prezydent Barack Obama ostro potępił „oburzający atak" i zapowiedział, że administracja amerykańska użyje wszelkich możliwych środków, by wzmocnić bezpieczeństwo amerykańskich dyplomatów nie tylko w Libii, ale i na całym świecie.

Rządzący tymczasowo Libią Mohamed Magarief przeprosił Amerykanów za tę „tchórzliwą zbrodnię". W Libii pierwsze wolne wybory parlamentarne odbyły się już ponad dwa miesiące temu, ale ich zwycięzcy, koalicja świecko-narodowa, nie utworzyli jeszcze gabinetu. Władze centralne nie panują nad wieloma regionami w kraju, po rewolucji broni nie złożyły dziesiątki lokalnych ugrupowań. Protesty w Kairze i Bengazi miał sprowokować obraźliwy dla muzułmanów film. Media zachodnie wspominały o kilku różnych filmach, z Mahometem lub muzułmanami w tytule. Wszystkie są niskobudżetowe, amatorskie. Najczęściej powoływano się na niemal 14-minutowy „Muhammad movie trailer", w którym prorok Mahomet nie grzeszy rozsądkiem i jest kobieciarzem. Pojawił się on na portalu YouTube ponad dwa miesiące przed protestami, które miał wywołać. Zamieścił go tam Sam Bacile, o którym amerykańskie media pisały jako o izraelsko-amerykańskim agencie nieruchomości. Dodawały, że jego celem było pokazanie „hipokryzji islamu". W reklamę filmu zaangażował się pastor malutkiego Kościoła protestanckiego z Florydy Terry Jones, któremu już raz udało się wywołać wielką i niebezpieczną awanturę, gdy zapowiedział spalenie Koranu w rocznicę ataków 11 września.

Tłum pod ambasadą amerykańską w Kairze skandował także hasła antychrześcijańskie i miotał groźby pod adresem miejscowych chrześcijan, Koptów, stanowiących od dziesięciu do kilkunastu procent mieszkańców Egiptu. O wspieranie filmu podejrzewany jest bowiem koptyjski adwokat z Ameryki. Kościół koptyjski wydał jeszcze we wtorek oświadczenie, że nie ma nic wspólnego z filmem. – Mnie takie antychrześcijańskie hasła przerażają i obawiam się nowych ataków. Mieszkam jednak na stałe z dala od Egiptu, a na wielu moich znajomych to już nie robi wielkiego wrażenia, przywykli do takiej atmosfery – mówi „Rz" Ashraf Benyamin, Kopt, dyrygent egipski, większość roku spędzający w Polsce.

Podczas ataku na Konsulat USA w Bengazi, drugim co do wielkości mieście Libii i stolicy ubiegłorocznej rewolucji przeciwko Muammarowi Kaddafiemu, zginął ambasador Christopher Stevens. Życie straciło też trzech innych Amerykanów.

Agresywny tłum 11 września wieczorem pojawił się i pod ambasadą amerykańską w Kairze. Tam skończyło się na paleniu amerykańskiej flagi czy wznoszeniu antyzachodnich i antychrześcijańskich haseł. Wściekłość muzułmanów miał wywołać krążący po Internecie film ośmieszający proroka Mahometa.

Pozostało 88% artykułu
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1026
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1024
Świat
Szwajcaria odnowi schrony nuklearne. Już teraz kraj jest wzorem dla innych
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1023
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1022