Dość nieoczekiwanie tematyka zagraniczna stała się w ostatnich dniach jednym z głównych tematów kampanii wyborczej, mimo że zwykle stanowi zaledwie margines politycznych sporów. Gospodarka pozostaje najważniejszym przedmiotem troski wyborców, ale fala ataków na Amerykanów na Bliskim Wschodzie w reakcji na kontrowersyjny film o Mahomecie zszokowała społeczeństwo. Media zaczęły głośno zadawać pytanie – który z kandydatów nas najlepiej obroni? Doniesienia z Nowego Jorku, gdzie podczas sesji plenarnej Zgromadzenia Ogólnego ONZ pozwolono prezydentowi Iranu Mahmudowi Ahmadineżadowi przemawiać w żydowskie święto Jom Kippur, zwiększyły jeszcze zainteresowanie problematyką zagraniczną.
Zarówno Obama, jak i Romney pojawili się w tym tygodniu w Nowym Jorku, aby wygłosić przemówienia na ten temat. Prezydent przemawiał na forum ONZ, obaj kandydaci mieli także okazję przedstawić swoje poglądy w Clinton Global Institute. Obóz Mitta Romneya postanowił zrównoważyć medialny rozgłos związany z wystąpieniem Obamy zwróceniem uwagi na błędy w polityce zagranicznej urzędującego prezydenta.
Najwięcej różnic widać w polityce bliskowschodniej. Biały Dom promuje palestyńsko-izraelski proces pokojowy, który został zahamowany w momencie przejęcia władzy przez konserwatywny rząd w Izraelu. Mitt Romney próbuje zaprezentować się jako wierny sojusznik państwa Izrael i sprzeciwia się wywieraniu nacisków na ten kraj w sprawie pokoju z Palestyńczykami. Pochodną tego stanowiska jest także postawa Romneya wobec Iranu, nazywanego przez republikanina „radykalną teokracją". Kandydat republikanów chce pozostawić Izraelowi decyzję o ewentualnym ataku na obiekty nuklearne Iranu.
Romney podczas wystąpienia w Nowym Jorku skrytykował także pomoc zagraniczną udzielaną przez USA jako „nieprzystającą do dzisiejszego świata". Jego zdaniem powinna ona się skupiać przede wszystkim na sektorze prywatnym i promowaniu przedsiębiorczości. Zarzucił też administracji Obamy, że lekceważy rosnącą rolę Chin. Romney konsekwentnie domaga się wprowadzenia sankcji na ten kraj za manipulowanie kursami walutowymi. Obóz Obamy widzi w Pekinie partnera, choć bardzo trudnego. Przypomina o kluczowej roli, jaką odgrywają Chiny przy wychodzeniu z globalnego kryzysu gospodarczego oraz powstrzymywaniu Korei Północnej. Z kolei Romney przypomina, że dialog z Chinami nie przynosi efektów. Zajmuje też dużo twardsze stanowisko w kwestii przestrzegania praw człowieka. Podobnie wypowiada się w sprawie Rosji, a w krytyce tego kraju uderza w zimnowojenne tony. Niestety, Polska, którą odwiedził kilka miesięcy temu, w zasadzie zniknęła jako temat kampanii.
Kwestie związane z polityką zagraniczną wrócą z pewnością podczas telewizyjnych debat. Obama będzie bez wątpienia przypominał o swoich sukcesach. Udało mu się osłabić al Kaidę i zabić Osamę bin Ladena, wyjść z Iraku, oraz przywrócić szacunek do USA. Z kolei Romney powie coś więcej o swym planie wobec Afganistanu.