Obaj kandydaci wrócili na szlak kampanii i w swoich przemówieniach nawiązywali do ubiegłotygodniowej debaty. Romney próbował zdyskontować bezsporne zwycięstwo w debacie, natomiast specjaliści od kampanii Obamy robili wszystko, aby zbagatelizować porażkę. W kluczowych dla wyniku wyborów stanach pokazały finansowane przez demokratów telewizyjne spoty mówiące o „nieuczciwości" republikańskiego kandydata. Także Obama  sugerował w wystąpieniach, że Romney podczas debaty nie mówił pełnej prawdy o swoich planach. Wyśmiewał wysuwane przez republikanina plany cięć budżetowych, w tym obniżenia dotacji na telewizję publiczną. „Dobrze, że ktoś się nareszcie zabrał za Wielkiego Ptaka. Teraz wiemy, kto za to wszystko odpowiada" – ironizował, nawiązując do jednej z popularnych postaci „Ulicy Sezamkowej", nadawanej właśnie przez publiczną telewizję.

Nieoczekiwaną pomocą dla Obamy okazały się też oficjalne dane rządowe o bezrobociu, z których wynikało, że we wrześniu spadło ono do 7,8 proc. Wiadomość, że po raz pierwszy od 43 miesięcy stopa bezrobocia spadła poniżej progu 8 procent pozwoliła na zneutralizowanie fatalnego wrażenia po zawalonej przez prezydenta debacie. Wzbudziło to podejrzliwość republikanów sugerujących, że Departament Pracy, „poprawiając" wskaźniki, mógł w ten sposób pomóc prezydentowi. Sam Romney w nocy z soboty na niedzielę przypominał podczas wiecu na Florydzie, że spadek wskaźnika bezrobocia wcale nie oznacza, że Stany Zjednoczone wyszły z kłopotów. Sugerował wprost, że Obama nie ma pojęcia o tym, jak naprawić gospodarkę, a spadek wskaźników wynika z rezygnacji setek tysięcy ludzi z aktywnego poszukiwania pracy, a nie z tworzenia nowych etatów. – Jakkolwiek by mierzyć, jest jasne, że znajdujemy się w samym środku kryzysu na rynku zatrudnienia – tłumaczył. – Moim priorytetem są miejsca pracy i od pierwszego dnia mojej kadencji zacznę wyprowadzać was z kryzysu".

Obama świetnie sobie radzi finansowo. We wrześniu demokraci zebrali na kampanię 181 mln dol., prawie 60 mln więcej niż miesiąc wcześniej.  Uspokoiło to ich obawy, że prezydent może mieć kłopoty z dotrzymaniem kroku Romneyowi. Republikanie nie ujawnili jeszcze informacji o wynikach za wrzesień.

We wtorek w Danville w Kentucky dojdzie do debaty  wiceprezydenckiej, w której naprzeciw siebie staną demokrata Joe Biden i republikanin Paul Ryan. To starcie może być ciekawe, bo kandydaci, mimo biegunowo różnych poglądów na wiele kwestii, są katolikami. Ale takie debaty rzadko wpływają na wynik wyborów.

—Tomasz Deptuła z Nowego Jorku