Piotr Kościński ze Lwowa
Pod pomnikiem Tarasa Szewczenki na lwowskim Prospekcie Swobody (przed wojną były to Wały Hetmańskie) gęstnieje tłum, nad którym powiewają niebieskie flagi z żółtą dłonią z trzema wysuniętymi palcami, symbolem Tryzuba. Do mikrofonu podchodzi pierwszy mówca. – Sława Ukraini! (Sława Ukrainie!) – woła. Tłum odkrzykuje: – Herojam sława! (Sława bohaterom!).
To ostatni, czwartkowy, przedwyborczy wiec partii Swoboda, którą w Polsce określamy mianem „radykalnie nacjonalistyczna”, znanej z propozycji usunięcia miecza Szczerbca z Cmentarza Orląt Lwowskich i sprzeciwów wobec budowy polskich cmentarzy ofiar UPA na Wołyniu. Partii, która rządzi w trzech zachodnioukraińskich obwodach (województwach), mającej ogromne szanse na wejście do parlamentu w wyniku niedzielnych wyborów.
Szczęście nacjonalisty
Przemawiający z jednej strony krytykują prezydenta Wiktora Janukowycza i jego ludzi oraz stojących za nimi „Moskali”, a z drugiej wzywają do wierności ideom ukraińskiego nacjonalizmu. – Orda imienia Janukowycza szaleje, bo się nas panicznie boi! – wołała kandydatka na deputowaną, znana działaczka Swobody, Iryna Farion. – My nie mamy politycznych oponentów, ale wrogów, tępych jak syberyjskie walonki. To wyrodki! Plujmy im w pyski! – krzyczała, a tłum nagradzał ją oklaskami.
– To, że wzorujemy się na idei nacjonalizmu, powoduje, że czujemy się wolni i szczęśliwi – tłumaczyła. Inny kandydat Swobody, Juryj Michalczyszyn, pytał, kim są zebrani. – Małorosy (od Małorosji, jak nacjonaliści rosyjscy określają Ukrainę), ludność, elektorat czy banderowcy? – wołał. Odpowiedź była oczywista. – My czcimy Banderę, Szuchewycza, Konowalca, a oni Stalina, Berię i Żukowa. Oni chcą Ukraińskiej Sowieckiej Republiki Kapitalistycznej z oligarchami zamiast politbiura – mówił.