W Stanach Zjednoczonych coraz większą rolę odgrywają mniejszości. Obaj kandydaci na urząd prezydenta liczą na ich głosy, co więcej – właśnie te głosy mogą pomóc im wygrać wybory. Są języczkiem u wagi przy równym podziale głosów wśród zwykłych wyborców.
Coraz więcej Latynosów
Demokraci są przekonani, że wygrają dzięki Latynosom. Ta grupa w zdecydowanej większości wspiera Obamę, zwłaszcza ze względu na jego stanowisko wobec imigracji i zgodę na legalizację pobytu choćby części imigrantów nielegalnych.
– Według badań opinii publicznej aż 70 proc. Latynosów popiera obecnego prezydenta – przyznaje w rozmowie z „Rz" prof. Stephen Schneck z Katolickiego Uniwersytetu Ameryki.
Jak podkreśla w swym opracowaniu amerykański think tank Brookings Institution, wynik wyborów w jakiejś mierze zależy więc od dwóch czynników: ilu wśród Latynosów jest uprawnionych do głosowania i jaka będzie ich frekwencja wyborcza.
W 2004 r. stanowili oni 8 proc. uprawnionych w całych Stanach Zjednoczonych, a obecnie jest to już 11 proc. Bo liczba obywateli amerykańskich, dla których hiszpański jest językiem ojczystym, wzrasta; co miesiąc kolejne 50 tysięcy osiąga wiek 18 lat. Dobrym przykładem może być Wirginia. W stanie tym Latynosi stanowią dziś 8,2 proc. ludności, gdy w 2000 r. było to tylko 4,7 proc.; liczba Latynosów uprawnionych do głosowania wzrosła w tym czasie o dwie trzecie, a jedna trzecia z nich to imigranci, którzy dopiero w ostatnich latach otrzymali amerykański paszport.