Korespondencja z Żukowskiego
Do Żukowskiego jedzie się z moskiewskiego Dworca Kazańskiego niemal godzinę typową rosyjską elektriczką. Ale ta wyprawa się opłaca. Nie tylko dlatego, że po drodze można, jak to w elektriczce, zaopatrzyć się we wszystko, bo krążący po pociągach handlarze oferują towary od planu Moskwy przez rozkład jazdy aż po zabawki i literaturę dziecięcą.
I nie tylko dlatego, że na dźwięk słowa „Żukowskij" nie tylko w Rosji, ale i poza jej granicami zaczynają żywiej bić serca wielbicieli lotnictwa. Bo ta stutysięczna miejscowość to niezwykle ważny punkt na mapie rosyjskiej awiacji. Tu odbywa się coroczny show lotniczy, pod względem rozmachu i prestiżu porównywalny tylko z podparyskim Le Bourget. Przede wszystkim jednak Żukowskij to miejsce, gdzie stało się coś dla Rosji kompletnie nietypowego.
Drzewa pod piły
Pod miasteczkiem jest las. Piękny, sosnowy. Sucho, dobre powietrze. Las mieszany, miejscami stuletni, reliktowy, czyli taki, w których rosną rośliny już niespotykane w okolicy. Wysokie, smukłe sosny-masztówki. I właśnie takie masztówki przeznaczono pod topór. Bo przez las władze Podmoskowia postanowiły przeprowadzić nową ekspresową drogę. Drogę potrzebną, tyle że można ją było wytyczyć inaczej, nie byłoby to wcale trudniejsze i wcale nie o wiele dłuższe.
Ale wtedy nie można byłoby w pozostałych po wybudowaniu drogi resztkach lasu zbudować luksusowego osiedla, za które można byłoby wziąć od dewelopera ogromne łapówki, bo to i blisko Moskwy, i w lesie, i – po zbudowaniu drogi – świetna komunikacja. Przecież dla każdego Rosjanina to oczywiste – mówi Natalia Znamienskaja, wydawca i szefowa lokalnego tygodnika „Żukowskije Wiesti".