Tu zacznie się nowa Rosja?

W podmoskiewskim mieście stało się coś nietypowego. Społeczność lokalna zaprotestowała i wygrała

Aktualizacja: 16.12.2012 10:24 Publikacja: 15.12.2012 20:00

Mieszkańcy Żukowskiego walczyli przeciwko wyrębowi miejscowego lasu. (Zdjęcie z maja 2012)

Mieszkańcy Żukowskiego walczyli przeciwko wyrębowi miejscowego lasu. (Zdjęcie z maja 2012)

Foto: RIA Novosti/East News

Korespondencja z Żukowskiego

Do Żukowskiego jedzie się z moskiewskiego Dworca Kazańskiego niemal godzinę typową rosyjską elektriczką. Ale ta wyprawa się opłaca. Nie tylko dlatego, że po drodze można, jak to w elektriczce, zaopatrzyć się we wszystko, bo krążący po pociągach handlarze oferują towary od planu Moskwy przez rozkład jazdy aż po zabawki i literaturę dziecięcą.

I nie tylko dlatego, że na dźwięk słowa „Żukowskij" nie tylko w Rosji, ale i poza jej granicami zaczynają żywiej bić serca wielbicieli lotnictwa. Bo ta stutysięczna miejscowość to niezwykle ważny punkt na mapie rosyjskiej awiacji. Tu odbywa się coroczny show lotniczy, pod względem rozmachu i prestiżu porównywalny tylko z podparyskim Le Bourget. Przede wszystkim jednak Żukowskij to miejsce, gdzie stało się coś dla Rosji kompletnie nietypowego.

Drzewa pod piły

Pod miasteczkiem jest las. Piękny, sosnowy. Sucho, dobre powietrze. Las mieszany, miejscami stuletni, reliktowy, czyli taki, w których rosną rośliny już niespotykane w okolicy. Wysokie, smukłe sosny-masztówki. I właśnie takie masztówki przeznaczono pod topór. Bo przez las władze Podmoskowia postanowiły przeprowadzić nową ekspresową drogę. Drogę potrzebną, tyle że można ją było wytyczyć inaczej, nie byłoby to wcale trudniejsze i wcale nie o wiele dłuższe.

Ale wtedy nie można byłoby w pozostałych po wybudowaniu drogi resztkach lasu zbudować luksusowego osiedla, za które można byłoby wziąć od dewelopera ogromne łapówki, bo to i blisko Moskwy, i w lesie, i – po zbudowaniu drogi – świetna komunikacja. Przecież dla każdego Rosjanina to oczywiste – mówi Natalia Znamienskaja, wydawca i szefowa lokalnego tygodnika „Żukowskije Wiesti".

Żukowskij nie jest wyjątkiem. Podobna sytuacja była w wielu rosyjskich miejscowościach. Światową sławę zyskały położone tuż pod Moskwą Chimki. Tam też chodziło o nową autostradę (w tym wypadku Moskwa – Petersburg). Tam też podniósł się protest, którego liderka, Jewgenija Czirikowa, zyskała popularność w kręgach opozycyjnie nastrojonej inteligencji i stała się jedną ze sztandarowych postaci rosyjskiej demokracji. Tam też, tak jak w Żukowskim, obrońcy lasu rozbijali w lesie obóz, który wielokrotnie był atakowany czy to przez OMON, czy to przez zatrudnionych przez budowniczych autostrady ochroniarzy.

To polityczny ewenement. Jedna Rosja zajęła tu dopiero trzecie miejsce

Wszystko to działo się też w Żukowskim. Pewnej nocy OMON odgrodził dojścia do lasu kordonem, dodatkowo zabezpieczył się przed ludźmi drutem kolczastym wojskowego typu. Gdy milicjanci odpierali obrońców lasu, próbujących przerwać kordon, przy świetle wojskowych reflektorów (bo zrobiła się noc) zwiezieni drwale ścinali drzewa.

Robili to byle jak, tych, które obalili, nie zwozili, byle szybciej, wysokie sosny padały jedna na drugą, a oni szli dalej. – Cud, że się w tych warunkach sami nie pozabijali – mówi dziennikarz „Wiesti".

Las bez paszportu

– Następnego dnia wyszedłem z psem na spacer – opowiada Wasia, 50-letni grafik komputerowy, który przyłączył się do obrońców lasu dopiero po rajdzie OMON. – Patrzę i widzę te leżące stuletnie drzewa, cały ten koszmar. A w dali, pod ścianą jeszcze stojących drzew – mały namiocik, a nad nim mały, zielony balonik. Oczywiście tak jak wszyscy wiedziałem, że to obrońcy lasu. Stoję, patrzę i czuję, że się moje życie rozpada na dwoje. Wiem, że teraz jest punkt zwrotny, bo mogę przyłączyć się do nich albo nie, a jeśli się przyłączę, to już nic nie będzie takie jak dotąd. Wiem, że wtedy wszystko może się stać, że mogą mnie pobić, wsadzić do więzienia. Ale nagle myślę: przecież jeżeli stchórzę, jeżeli się do nich nie przyłączę, to już nigdy w życiu nie będę mógł... przeczytać żadnej książki. No bo kiedykolwiek trafiłbym w jakiejś książce na bohatera, który jest odważny i walczy o słuszną sprawę, pomyślałbym: to nie o mnie. I nie mógłbym czytać dalej. Tak myślę i robię pierwszy krok, potem drugi, i już jestem obok namiotu...

Tacy odważni ludzie byli i w Chimkach. I w ogóle sytuacja wydawała rozwijać się bliźniaczo. Tylko że w Chimkach, tak jak z reguły w Rosji, strona społeczna bitwę przegrała. Las wyrąbano. A w Żukowskim stało się odwrotnie. Miasto zaczęło żyć w rytm pulsu odmierzanego przez kolejne demonstracje. Coraz liczniejsze demonstracje.

– W Chimkach, przy całej odwadze Żeni Czirikowej i mimo całego wsparcia liberalnych moskiewskich mediów większość ludzi w ogóle nie wiedziała, że coś się dzieje – opowiada Znamienskaja. – U nas było inaczej. Walczyła masa ludzi.

W końcu nastąpiła zmiana regionalnej władzy. Wieloletniego gubernatora Podmoskowia, Borysa Gromowa, generała, który jako ostatni dowodził radzieckim kontyngentem w Afganistanie, zastąpił cieszący się chyba jako jedyny wśród ludzi Putina pewną społeczną popularnością Siergiej Szojgu – twórca i szef zajmującego się ratownictwem Ministerstwa Sytuacji Nadzwyczajnych.

Szojgu przyjechał i zaczął przy ludziach i kamerach zmywać głowę merowi. „Co – powiada – zrobiliście z waszym pięknym lasem?!". A mer się poci i mówi: „Pisałem do Moskwy, do ministerstwa, dostałem odpowiedź, że w rejestrze lasów nasz las nie figuruje..." – opowiada Znamienskaja.

Istotnie, żukowski las teoretycznie nie istniał. Mówiąc rosyjskim językiem oficjalnym, „nie miał leśnego paszportu". Chcący doprowadzić do jego wycięcia urzędnicy doprowadzili do tego, że został zarejestrowany jako „pokryte krzakami nieużytki". I Szojgu ostatecznie formalnie kazał wstrzymać wyręb, który nieformalnie był już i tak od dłuższego czasu wstrzymany.

Pobita partia Putina

Jakim cudem żukowianom udało się wygrać? – Po pierwsze, to zupełnie inne miasto niż na przykład Chimki – mówi szefowa „Wiesti". – Chimki to anonimowa sypialnia stolicy. Tutaj ludzie się znają, a w dodatku to w ogromnym procencie inteligencja, naukowcy. Więcej wiedzą, na czymś im zależy.

I tu – też inaczej niż w Chimkach –  jest silna i niezależna lokalna gazeta. „Żukowskije Wiesti" czyta około połowy dorosłych mieszkańców miasta. Tygodnik ten wychodzi od lat 90. Wtedy w całej Rosji powstała niezależna prasa. Ale prawie wszędzie lokalnym władzom i związanym z nimi strukturom biznesowym udało się albo ją uzależnić, albo zniszczyć. A w Żukowskim – nie.

Kiedy zastępca mera nakazał lokalnym biznesmenom wycofanie z „Wiesti" ogłoszeń, pod groźbą kłopotów z władzami, gazeta ujawniła ten fakt. A także to, że ów urzędnik (jak wszyscy prawie rosyjscy urzędnicy) też jest biznesmenem, tajnym właścicielem przedsiębiorstwa, które ogłasza się w „Wiestiach".

Gdzie indziej by to nie wystarczyło. Czy w ogóle jeszcze pogorszyło los redakcji. Ktoś zostałby pobity, może aż do trwałego kalectwa. Gazety za chwilę by nie było. A w Żukowskim stało się inaczej. Biznes nie posłuchał mera i nie wycofał ogłoszeń.

Niektórzy fenomen wygranej bitwy o las tłumaczą prosto: pracownicy zakładów lotniczych są często wysoko postawieni w wojskowej i okołowojskowej hierarchii. A chcą przecież żyć w miłym miejscu. Okazało się, że po prostu dysponują większymi wpływami niż lokalne władze.

Ale to chyba nie całkiem tak. Pomińmy już fakt, że korupcyjny projekt pt. „Droga przez żukowski las" był powszechnie wiązany bezpośrednio z generałem Gromowem. Istotniejsze jest coś innego. Otóż żukowski fenomen nie ogranicza się do lasu. W czasie ostatnich wyborów do Dumy, które odbywały się w atmosferze wymuszeń i fałszerstw, udała się rzecz niebywała. Rządząca Jedna Rosja otrzymała tu w wyborach – a co więcej, stwierdzono to oficjalnie – dopiero trzecie miejsce! Po komunistach i Sprawiedliwej Rosji, partiach, na które głosowali opozycyjnie nastrojeni Rosjanie – bez entuzjazmu, często z obrzydzeniem, ale po to, by dać wyraz swojemu protestowi. A prawie wszędzie indziej, nawet jeśli Jedna Rosja nie zdobywała samodzielnie ponad połowy głosów, to zdobywała większość względną...

Więc nawet jeżeli w żukowskim fenomenie sporą rolę odgrywa fakt, że niektórzy mieszkańcy miasta dysponują wpływami, o jakich obywatele innych podmoskiewskich ośrodków mogą tylko pomarzyć, to zarazem widać, że nie chodzi im wyłącznie o interes osobisty. Po prostu chcą innej Rosji?

– Teraz przystępujemy do przygotowywania wyborów do alternatywnej rady miejskiej – mówi Znamienskaja. Ta ponad 50-letnia blondynka emanuje energią, której nie powstydziłby się chyba żaden z budowanych w miejscowych zakładach ponaddźwiękowych myśliwców entej generacji. Stworzyła „Żukowskije Wiesti" 20 lat temu. – Tworzymy system internetowego głosowania, a dodatkowo pięć punktów wyborczych dla ludzi nieobznajomionych z Internetem. W Internecie będziemy też transmitować debaty kandydatów. Mamy nadzieję, że zagłosuje u nas około 10 procent mieszkańców miasta. Oczywiście nie odbierzemy władzy rządzącym. Ale powstanie ciało, z którym będą się oni musieli liczyć.

Nowa Rosja zacznie się w Żukowskim?

Korespondencja z Żukowskiego

Do Żukowskiego jedzie się z moskiewskiego Dworca Kazańskiego niemal godzinę typową rosyjską elektriczką. Ale ta wyprawa się opłaca. Nie tylko dlatego, że po drodze można, jak to w elektriczce, zaopatrzyć się we wszystko, bo krążący po pociągach handlarze oferują towary od planu Moskwy przez rozkład jazdy aż po zabawki i literaturę dziecięcą.

Pozostało 96% artykułu
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1022
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1021
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1020
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1019
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1017