– Nie chciałem zabijać Georgija Gongadzego. Wsadziliśmy go do służbowego samochodu i wywieźliśmy za miasto. Chcieliśmy wydobyć od niego informacje, czy faktycznie zajmuje się działalnością szpiegowską. Zarzuciłem mu pasek na szyję, który przypadkowo złamał mu tchawicę – mówił wczoraj w kijowskim sądzie Ołeksij Pukacz.
Stwierdził, że dziennikarz szpiegował na rzecz zachodnich przedstawicielstw dyplomatycznych w celu obalenia ówczesnych ukraińskich władz. Z ambasady USA za dostarczenie informacji Gongadze miał rzekomo otrzymać 400 tys. dolarów. Pukacz przyznał, że zlecenie, by śledzić i zabić dziennikarza, otrzymał od ówczesnego szefa MSW Jurija Krawczenki. Krawczenko w 2005 r. został znaleziony martwy w garażu własnej willi pod Kijowem. Według oficjalnej wersji popełnił samobójstwo. W dniu śmierci miał się stawić w prokuraturze, by złożyć zeznania w sprawie Gongadzego.
Modlitewnik w ręku
Sąd nie dał wiary twierdzeniom Pukacza, że nie chciał śmierci dziennikarza. – To tylko słowa, niepoparte zeznaniami świadków i materiałami dowodowymi – przekonywał sędzia Ołeksandr Melnyk. Za uprowadzenie i zabójstwo Georgija Gongadzego, do którego doszło w 2000 roku, Pukacz został skazany na dożywocie, wraz z konfiskatą mienia i zakazem zajmowania stanowisk państwowych.
Wyroku wysłuchał w klatce. W rękach trzymał modlitewnik. Na pytanie sędziego, czy zgadza się z wyrokiem, odpowiedział: – Tak. Pod warunkiem że w tej klatce zasiądą ze mną Leonid Kuczma (były prezydent) i Wołodymyr Łytwyn (szef jego administracji). Portal Ukraińska Prawda, którego twórcą był Gongadze, pisał, że w ten sposób Pukacz wskazał na nich jako współodpowiedzialnych zbrodni. Rodzina dziennikarza od lat domagała się, by Kuczma i Łytwyn, których ówczesna opozycja wskazała jako zleceniodawców zabójstwa, złożyli zeznania. Adwokat żony Gongadzego Wałentyna Tełyczenko zapowiedziała, że złoży apelację. Chce ustalenia zleceniodawców zbrodni. W sądzie zwróciła uwagę na rozbieżności w zeznaniach Pukacza dotyczące porwania i wywiezienia dziennikarza z Kijowa. Odwołanie od wyroku złoży także obrona skazanego. Jej zdaniem kara jest „zbyt brutalna".
Apelacji nie zamierza natomiast składać adwokat matki Gongadzego Andrij Fedun. Jest przekonany, że proces nie był obiektywny. – Po jego zakończeniu wciąż nie rozumiem: Pukacz miał motyw czy też nie? Chciał zabić sam czy działał na zlecenie? – mówił Fedun. Pukacz, pytany przez dziennikarzy o prawdziwy jego zdaniem powód zbrodni, odparł: – Zapytajcie o to Kuczmę i Łytwyna.