Chokri Belaida, jeden z najważniejszych działaczy opozycji w Tunezji, zginał niedaleko swojego domu. O udział w jego zastrzeleniu, opozycja oskarża grupę islamistów rządzących krajem. - Obwiniam Ennahdę, jej lidera a także ministra spraw wewnętrznych o śmierć mojego brata. On nie miał innych wrogów poza nimi - mówiła siostra zmarłego, Belaida.
Władze obawiają się, że tłumy ludzi uczestniczących w pogrzebie mogą wszcząć zamieszki na dużą skalę. Od kilku dni na ulicach miasta trwają starcia z policją.
Około 5 tys. osób - jak pisze AFP - zebrało się na południowych przedmieściach tunezyjskiej stolicy, gdzie w godzinach popołudniowych mają odbyć się uroczystości pogrzebowe 48-letniego Belaida, stojącego na czele opozycyjnej partii marksistowskiej o ideologii panarabskiej, Ruchu Demokratycznych Patriotów.
Jednocześnie związki zawodowe, zapowiedziały na piątek strajk generalny, na znak protestu przeciwko zamordowaniu Belaida. Jego zabójstwo spowodowało gwałtowne demonstracje w wielu tunezyjskich miastach. Związki zawodowe, liczące pół miliona członków, apelowały o spokój. - To jest pokojowy strajk przeciwko przemocy - zaznaczono w komunikacie. Jak poinformowało lotnisko w Tunisie, wszystkie loty z i do stolicy zostały odwołane.
Agencja AFP pisze, że ulice Tunisu opustoszały; rzadko jeżdżą autobusy, ale tramwaje zdają się normalnie kursować. Zamknięte są supermarkety, sklepy z ubraniami, restauracje i kawiarnie. Podobnie jest w innych miastach: w położonym w środkowej części kraju Sidi Bouzid, gdzie de facto zaczęła się arabska wiosna w 2011 roku, a także w Al-Kasrajn na środkowym zachodzie i Kafsie w centralnej Tunezji. Otwarte są tylko małe sklepy z żywnością, którym związki zezwoliły na pracę w dniu strajku.