Od dwu dekad nie było takiego szturmu na Niemcy jak w roku ubiegłym. Przybyło do kraju niewiele ponad milion imigrantów, o jedną szóstą więcej niż rok wcześniej. Wyjechało o 387 tys. mniej. Takie dane niezwykle cieszą niemieckich polityków.
– Jest to z korzyścią dla wszystkich, gdyż przybysze są znacznie młodsi i lepiej wykształceni niż średnia w naszym społeczeństwie – mówi Ursula von der Leyen, minister pracy. Świeża krew jest Niemcom potrzebna jak nigdy, gdyż jak wynika z prognoz demograficznych, do 2060 roku Niemcy stracą jedną piątą obywateli z obecnych 82 mln. Nie będą już więc najliczniejszym narodem w Europie i przegoni ich zapewne Francja, może Wielka Brytania czy Włochy. Niemcy czynią jednak wszystko, aby nie utracić wiodącej pozycji gospodarczej. A tym samym swego poziomu życia i przyszłych emerytur zagrożonych starzeniem się społeczeństwa.
Ziemia obiecana
Przed laty Niemcy otworzyli swe granice dla gastarbeiterów. Od lat 60. ubiegłego stulecia przez niemal trzy dziesięciolecia przewinęło się przez Niemcy ponad 30 milionów imigrantów przybywających z Turcji, Włoch, Portugalii czy Grecji, bez których niemiecki cud gospodarczy by się nie zdarzył. Gdy Niemcy stanęły gospodarczo na nogi, pozbyli się gastarbeiterów bez skrupułów.
W dobie kryzysu imigranci pchają się drzwiami i oknami do niemieckiej ziemi obiecanej, licząc na pracę i lepsze życie. Są mile widziani. Już na stałe. Rząd czyni starania, aby ułatwić im integrację, o czym dyskutowano we wtorek w Berlinie intensywnie z udziałem pani kanclerz i przedstawicieli zainteresowanych na tzw. szczycie integracyjnym. Są tym bardziej mile widziani, że pochodzą z krajów niemuzułmańskich. W roku ubiegłym Niemcy opuściło więcej Turków niż przybyło. Za to rekordy biją imigranci z Grecji, Hiszpanii czy Portugalii. To młodzi ludzie nierzadko z dyplomami wyższych uczelni. W roku ubiegłym przybyło ich do Niemiec dwa razy więcej niż przed kryzysem.
– To nie może dziwić w sytuacji, gdy bezrobocie w krajach ogarniętych kryzysem sięga szczytu – mówi Herbert Brückner z Instytutu Rynku Pracy. W Niemczech bez pracy jest 5,4 proc. obywateli. W Grecji i Hiszpanii współczynnik ten sięga 27 proc., nie mówiąc o 60-proc. bezrobociu młodzieży. – Musimy być otwarci na młodych ludzi, którzy do nas przyjeżdżają, gdyż już dzisiaj wiemy, że w 2025 roku będziemy mieli sześć milionów pracowników mniej – powtarza kanclerz Angela Merkel. Niemcy już w 2011 roku zastąpiły Wielką Brytanię jako główny cel imigrantów zarobkowych w Europie.