– Paradoksem jest, że bilateralne stosunki między Polską i Litwą są bardzo złe, ale w Unii Europejskiej nasze interesy są właściwe w 100 procentach zbieżne – mówi „Rz" Jacek Saryusz-Wolski, eurodeputowany PO, członek Komisji Spraw Zagranicznych Parlamentu Europejskiego.
Od 1 lipca do końca roku Litwa będzie przewodziła Unii Europejskiej. Funkcja rotacyjnej prezydencji nie jest już tak ważna jak przed wejściem w życie traktatu lizbońskiego w grudniu 2009 roku, bo mamy stałego przewodniczącego UE Hermana Van Rompuya.
Ale sprawy kluczowe dla Polski w najbliższych miesiącach będą właśnie domeną działania Litwinów, a nie Van Rompuya, który ostatnio skupia się raczej na reformie strefy euro.
Głównym priorytetem Litwinów jest zbliżenie wschodnich sąsiadów do UE. Temu ma służyć drugi (pierwszy był w czasie polskiej prezydencji) szczyt Partnerstwa Wschodniego. Litwini marzą o tym, aby zakończył się on sukcesem.
– To nasza flagowa inicjatywa – przyznał wczoraj na konferencji prasowej Raimundas Karoblis, litewski ambasador przy UE.