Dla przeciętnego moskwianina Czukotka to kraina na krańcu świata. Do niedawna kojarzyła się przede wszystkim z trwającą dziesięć miesięcy zimą i skrajnie nieprzyjaznymi warunkami życia. Nic dziwnego, że w czasach carskich i sowieckich była jednym z miejsc zsyłki. Wszystko zmieniło się w latach 90., kiedy po upadku ZSRR bogate w surowce regiony Syberii stały się ziemią obiecaną dla najbardziej przedsiębiorczych.
Dzisiaj Czukotka kojarzy się raczej z atrakcyjną pracą i pensjami dwa razy wyższymi niż średnia krajowa w Rosji. Doskonałe warunki pracy powodują, że współczesnych „poszukiwaczy skarbów”, którzy ogarnięci polarną gorączką złota od lat ściągają na te tereny w poszukiwaniu lepszego życia, nie są w stanie zniechęcić ekstremalne warunki naturalne: sięgające 50 stopni mrozy i polarne wichury.
Ziemia obiecana
Region stał się wymarzonym miejscem pracy dla absolwentów specjalistycznych uczelni. Oferty pracy na Czukotce biją rekordy wysokości zarobków na rosyjskich witrynach ogłoszeniowych. Operator spycharki może tam zarobić równowartość 4 tys. dolarów, lekarz 3 tys., geolog 4 tys. Nawet zwykły pracownik fizyczny może liczyć na co najmniej tysiąc. To miesięczne stawki pracowników firm wydobywających złoto i srebro w Czukockim Okręgu Autonomicznym. To dzięki kopalniom budżet tego zaledwie 50-tysięcznego regionu wyniósł w 2012 roku ponad 1,5 mld euro.
Nowy rozdział w dziejach Czukotki rozpoczął się w latach 40., gdy sowieccy geologowie znaleźli tam złoto, ale także rudy cyny, miedzi i wolframu. Pierwsza kopalnia złota powstała w 1958 roku, jednak wydobycie nie przekraczało początkowo kilku ton rocznie. Po jelcynowskiej prywatyzacji z lat 90. czukocką żyłę złota przejęli rosyjscy oligarchowie, jak Michaił Prochorow czy Paweł Masłowski.
Najważniejszym okazał się jednak Roman Abramowicz, który sprawując urząd gubernatora Czukotki w latach 2001–2008, został jednym z najbogatszych ludzi świata. Inwestycyjna korporacja Abramowicza Millhouse Capital w 2012 roku wydobyła ponad 230 ton tego cennego kruszcu, co stanowiło 45 proc. rosyjskiej produkcji. Wbrew pozorom wysokie zarobki nie spowodowały znacznego wzrostu liczby mieszkańców arktycznego półwyspu. Władze dbają o zachowanie minimalnej ich liczby na poziomie zapewniającym bieżące funkcjonowanie tamtejszych przedsiębiorstw. Anadyr, największa miejscowość regionu, liczy niespełna 11 tys. mieszkańców.