W zamachu zorganizowanym w prowincji Arauca przez bojówkę FARC (Rewolucyjne Siły Zbrojne Kolumbii) zginęło 13 żołnierzy sił rządowych. W tym samym regionie w lipcu poniosło już śmierć 15 żołnierzy. Armia kolumbijska nie pozostaje dłużna i w ostatnich tygodniach przypuściła kilka ataków na obszary kontrolowane przez partyzantów.
Największym sukcesem sił rządowych było zabicie na początku sierpnia Jesusa Antonia Platę Riosa, znanego jako „Zeplin", dowódcy południowo-wschodniego okręgu FARC.
Mimo działań zbrojnych obie strony aż do teraz kontynuowały rozpoczęte w listopadzie ubiegłego roku rozmowy pokojowe w Hawanie. Uzgodniony dotychczas plan zakłada przeprowadzenie w Kolumbii reformy agrarnej, rekompensatę dla ofiar wojny domowej, powstrzymanie nielegalnej produkcji i przemytu narkotyków, zakończenie walk zbrojnych i włączenie reprezentacji FARC do systemu politycznego państwa. Pierwszy punkt porozumienia – czyli zasady reformy rolnej – został już w pełni zaakceptowany przez obie delegacje.
Do zerwania rozmów na Kubie doszło dopiero w zeszły piątek. Delegacja FARC podała, że „zawiesza kontakty ze stroną rządową z przyczyn proceduralnych". Prawdopodobnie chodzi o to, że prezydent Juan Manuel Santos zapowiedział, że po uzgodnieniu w ogólnym zarysie planu pokojowego ma on zostać poddany pod ogólnonarodowe referendum. W zeszły czwartek przesłał już nawet formalną propozycję w tej sprawie do parlamentu w Bogocie. Przedstawiciele FARC uznali, że jest to naruszenie zasad pertraktacji, oni sami bowiem nie zdążyli się jeszcze wypowiedzieć w kwestii sposobu zatwierdzenia porozumienia.
Kolumbijscy analitycy są jednak przekonani, że ani kolejne ofiary starć, ani kwestie proceduralne podnoszone przez FARC nie doprowadzą do zerwania rozmów pokojowych i obie strony wkrótce powrócą do stołu obrad. Zarówno partyzanci, jak i przedstawiciele rządu zdają sobie bowiem sprawę, że Kolumbijczycy są skrajnie zmęczeni trwającą właściwie bez przerwy od 1964 roku wojną domową.