- W ciągu kilku miesięcy rosyjscy okupanci zajęli ponad 400 hektarów gruzińskiej ziemi – mówi Saakaszwili. - Oderwali od nas ogromne terytorium i nikt tego nie zauważył – dodaje.
Reakcję gruzińskiego prezydenta wywołały prace porządkowe, które rosyjscy żołnierze przeprowadzają na granicy Gruzji i separatystycznej Osetii Południowej. Od kilku miesięcy rosyjska straż graniczna, znajdująca się na terenie Osetii Płd., próbuje określić sporną granicę. Wywołało to protesty mieszkańców lokalnej gruzińskiej wsi Dzici, którą Rosjanie przedzielili kolczastym drutem. – Cmentarz i kilka domów zostały po osetyńskiej stronie – cytuje lokalnych mieszkańców gazeta.ru.
Protesty i prośby Gruzinów nie przyniosły jednak efektów. Rosjanie, opierając się na mapie Południowej Osetii z czasów ZSRR, posunęli się dalej. Do Dzici natychmiast przybyły jednostki gruzińskiej policji, obserwatorzy Unii Europejskiej i przedstawiciele MSW Gruzji. Do porozumienia stron jednak nie doszło.
Władze Osetii Południowej nazwały incydent prowokacją Tbilisi, ponieważ separatyści wcześniej kilkakrotnie zwracali się do władz Gruzji z prośbą o współpracę w kwestii ustalenia granic. Jednocześnie MSZ Gruzji wysłał do Moskwy notę protestacyjną, a obserwatorzy UE zaapelowali o pokojowe rozwiązanie sytuacji.
Zdaniem obserwatorów, najważniejszy w tym konflikcie jest interes lokalnych mieszkańców.