W towarzystwie kilkunastu innych głów państw Hollande przybył do Mali na inaugurację nowego prezydenta tego kraju. Przywódcą państwa został Ibrahim Boubacar Keita, który 11 sierpnia wygrał wybory prezydenckie zorganizowane na życzenie Paryża jako dowód na normalizację sytuacji po interwencji francuskiej i pokonaniu islamistów rządzących na północy i prawdopodobnie szykujących szturm na stolicę kraju Bamako.
- Wygraliśmy tę wojnę, wyparliśmy terrorystów, zabezpieczyliśmy północne Mali, w końcu zorganizowaliśmy, zorganizowaliście uczciwe wybory, a zwycięzcą jest teraz prezydent Mali - powiedział Hollande do tłumu, który zgromadził się na ceremonii inauguracji na stadionie w Bamako.
W odpowiedzi prezydent Keita podziękował Francji za pomoc i zapowiedział, że dołoży wszelkich starań aby odbudować w Mali instytucje demokratyczne.
Dla tracącego poparcie własnych wyborców Hollande'a afrykański triumf jest okazją do zademonstrowania, że pod jego rządami Francja nadal pozostaje regionalną potęgą. To właśnie Francuzi byli głównymi architektami interwencji w Libii, a akcję w Mali zorganizowali sami z pomocą sił lądowych kilku państw zachodniej Afryki. Pokazanie siły Francji i jej zdolności do podejmowania skutecznych akcji militarnych byłoby tez dobrym argumentem w razie podjęcia akcji militarnej w Syrii, w której Francja jako jedyna w Europie zapowiedziała swój akces u boku Amerykanów.
Rozpoczęta w styczniu akcja zbrojna w Mali zakończyła się wyparciem malijskich islamistów z głównych miast i osiedli. Sukces był możliwy głównie dzięki temu, że ludność północy Mali stopniowo odwróciła się od wprowadzających najsurowsze prawo szariatu, a nawet niszczących "nieislamskie" zabytki islamistów. Do zwycięstwa przyczynili się też walczący u boku francuskich komandosów zaprawieni w pustynnych bojach żołnierze z Czadu i Nigru.