Władimir Putin przybył do Grodna by razem z prezydentem Białorusi podsumować wyniki manewrów „Zapad 2013", które od tygodnia odbywają się na poligonach Białorusi i Rosji – informuje rzecznik prasowy rosyjskiego prezydenta.
Prezydentom towarzyszy młodszy syn Aleksandra Łukaszenki Mikołaj. Pokaz odbywa się na poligonie „Gorzskij" (20 km od polskiej granicy). Pod pilnym okiem przywódców wojskowi odpierają atak grup dywersyjnych, przybywających na Białoruś zza zachodniej granicy. Jednocześnie na poligonie „Chmielewka" wojskowi walczą z domniemanymi terrorystami przybywającymi z obwodu kaliningradzkiego nad Bałtykiem – podaje rosyjska agencja informacyjna Ria Nowosti.
- Przez cały dzień na ulicach Grodna można zaobserwować wzmożoną obecność milicji i służb specjalnych. Okolice sztabu wojskowego są zamknięte dla samochodów i pieszych – mówi „Rz" Andrzej Poczobut, polski dziennikarz, mieszkający w Grodnie.
Rosyjskie Ministerstwo Obrony informuje, że według scenariusza na terytorium Białorusi przedostało się kilka grup terrorystyczno-dywersyjnych, które mają na celu zdestabilizować sytuację w kraju. Według tego scenariusza, dywersantom okazuje się materialnż pomoc z zewnątrz. W scenariuszu nie wskazuje się wprost, o jakie grupy dywersyjne chodzi, jak również kto miałby im z zewnątrz pomagać. Ze względu na to, że mowa o białorusko-polskiej granicy, domniemaną pomoc owym dywersantom może jednak okazać jedynie Polska.
Manewry "Zachód 2013" wywołały obawy resortów obronnych państw Bałtyckich (Litwy, Estonii, Łotwy). – Kuriozalnie wygląda antyterrorystyczna operacja, która wymaga czołgów i ciężkiej artylerii – mówił litewski minister obrony Juozas Olekas cytowany przez Baltic News Service. Prezydent Estonii Toomas Hendrik Ilves w wywiadzie dla szwedzkich dziennikarzy określił scenariusz białorusko-rosyjskich manewrów jako „scenariusz okupacji krajów bałtyckich".