USA-Iran: Przełom czy mydlenie oczu?

Prezydent USA odbył rozmowę telefoniczną z prezydentem Iranu. To pierwszy bezpośredni kontakt między przywódcami tych państw od przeszło 30 lat.

Publikacja: 28.09.2013 01:25

Barack Obama

Barack Obama

Foto: AFP

O tym, że do rozmowy doszło poinformował osobiście Barack Obama. Oświadczył, że spodziewa się, iż Waszyngton i Teheran mogą osiągnąć „wszechstronne" porozumienie w sprawie irańskiego programu nuklearnego. Zastrzegł przy tym, że będzie blisko współpracował z sojusznikami, w tym z Izraelem.

Hasan Rohani, który przyjechał do Nowego Jorku na sesję Zgromadzenia Ogólnego ONZ, w opublikowanym w czwartek wywiadzie dla dziennika „Washington Post" oświadczył, że chce zawarcia porozumienia ze światowymi mocarstwami w ciągu od trzech do sześciu miesięcy. Zastrzegł przy tym, że podczas prowadzenia negocjacji ma pełne poparcie najwyższego przywódcy Alego Chamenei.

Trwająca od kilku dni dyplomatyczna ofensywa prezydenta Rohaniego to nie jedyna oznaka zmian stanowiska Teheranu. Międzynarodowa Agencja Energii Atomowej ogłosiła, że doszło do „bardzo konstruktywnych rozmów" z Iranem. Jej wicedyrektor generalny Herman Nackaerts nie podał wprawdzie żadnych szczegółów, ale poinformował, że kolejna runda negocjacji odbędzie się 28 października. „Zaczniemy wówczas konkretne rozmowy, które mają rozwiązać wszystkie zaległe kwestie" - powiedział Nackaerts.

Być może najbardziej znaczące słowa padły jednak nie w Nowym Jorku czy Waszyngtonie, a w Teheranie i to już ponad tydzień temu. Podczas przemówienia 17 września ajatollah Chamenei oświadczył, że zezwala na – jak się wyraził - „bohaterską elastyczność" w zabiegach dyplomatycznych prezydenta. James Reynolds, korespondent BBC w Iranie uważa, że „można to rozumieć, jako instrukcję dla prezydenta Rohaniego: wszystkimi sposobami sprawdź, co możesz dostać od Amerykanów, ale nie kręć się ściskając rękę Obamy".

Do spotkania Obamy i Rohaniego rzeczywiście nie doszło, choć wielu komentatorów spodziewało się tego przy okazji forum Zgromadzenia Ogólnego Narodów Zjednoczonych. Biały Dom poinformował, że Irańczycy dali do zrozumienia, iż to „zbyt skomplikowane". Irańczycy natomiast ogłosili, że do spotkania mogło dojść w miejscu, gdzie serwowany jest alkohol, a delegacje irańskie z założenia w takich miejscach z przyczyn protokolarnych nie bywają.

Zdaniem komentatorów nie ulega wątpliwości, że ajatollah zaaprobował pierwsze od czasów rewolucji w 1979 r. bezpośrednie rozmowy szefów dyplomacji Iranu i USA, do jakich doszło w Nowym Jorku. Czeka jednak teraz na informacje od Rohaniego, jak najszybciej można doprowadzić do zdjęcia sankcji nałożonych przez społeczność międzynarodową na Iran.

Mimo, że to Rohani wygrywając wybory prezydenckie zdobył mandat społeczny, ostatnie słowo należy do ajatollaha Chamenei. Prezydent sam nie jest w stanie zmieniać polityki zagranicznej, a częścią jej jest niewątpliwie zarówno sposób informowania o programie nuklearnym, jak i nienawiść do Stanów Zjednoczonych.

Uchodzący za umiarkowanego Hasan Rohani jest wytrawnym politykiem i niewątpliwie zna żelazną zasadę irańskiej polityki, że konfrontację między prezydentem a najwyższym przywódcą, zawsze bez względu na okoliczności wygrywa ten drugi. Przekonał się o tym wyjątkowo dotkliwie prezydent Mohammad Chatami (rządził w latach 1997-2005), który reprezentował najbardziej reformatorskie skrzydło na irańskiej scenie politycznej, ale zakończył urzędowanie nie wprowadziwszy w życie większości ze swych ambitnych planów. Czy Rohani nie podzieli losu Chatamiego zależeć będzie wyłącznie od jego umiejętności nakłonienia ajatollaha do rozwiązań dyplomatycznych i realnych zmian. Zasadnicze pytanie brzmi więc nie „jak bardzo Rohani chce zmian?" ale „jak bardzo chce ich najwyższy przywódca?"

W ciągu ostatnich 24 lat ajatollah Chamenei, jako najwyższych przywódca, stojąc na straży konserwatywnego charakteru islamskiej republiki dławił wszelkie ruchy domagające się zmian. To jego najbliżsi współpracownicy z Rada Strażników dyskwalifikowali wszystkich kandydatów na prezydenta, których uznawano za nie dość lojalnych. Rohani przeszedł przez to sito. Zapewne nie tylko dlatego, że obaj należą do tego samego pokolenia, które w 1979 r. obaliło szacha. Możliwe więc, że 74-letni najwyższy przywódca uznał, że czas na kontrolowane zmiany, ale bez narażania systemu.

Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1178
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1177
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1176
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1175
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1174