Rozmowy toczą się od listopada ubiegłego roku i zdaniem przedstawicieli obu stron osiągnięto w nich znaczny postęp. Dzisiaj w stolicy Kuby rozpoczyna sie kolejna runda rokowań, których przedmiotem jest zakończenie konfliktu zbrojnego, który trwa już od lat 60. XX wieku. Rząd oczekuje rozbrojenia partyzantki, która została już poważnie osłabiona wskutek ofensywy armii wspieranej przez doradców ze stanów Zjednoczonych. Z kolei główne żądanie FARC to przeprowadzenie reformy rolnej, bowiem to właśnie wyzysk wielkich latyfundystów doprowadził do biedy wśród ludności wiejskiej i skłonił tysiące młodych ludzi do walki w dżungli.

Główny negocjator ze strony FARC Ivan Marquez oświadczył, że perspektywy porozumienia są dobre, bowiem w głównych punktach 25-stronicowego dokumentu obie strony zbliżyły stanowiska. O wszelkie opóźnienia oskarżył stronę rządową, która jego zdaniem zmienia stanowisko w niektórych kwestiach wbrew wcześniejszym ustaleniom. Z kolei rząd zarzuca partyzantom, że łamią porozumienie o powstrzymaniu się od akcji zaczepnych. Niedawno np. porwali emerytowanego amerykańskiego żołnierza i domagają się by w jego uwolnieniu pośredniczył pastor Jesse Jackson.

Prezydent Kolumbii Juan Manuel Santos oświadczył, że chciałby ostatecznie zakończyć negocjacje do końca tego roku. Jego zdaniem o pokoju będzie można mówić dopiero wówczas, jeśli wszystkie oddziały zbrojne FARC złożą broń. Władze są przygotowane do udzielenia pomocy rozbrajanym partyzantom. Powołana w tym celu Kolumbijska Agencja Reintegracji szacuje, że o pomoc w ułożeniu sobie życia może zwrócić się ok. 40 tys. byłych bojowników FARC.