Ukraina marzeń jest już blisko

To prezydent Janukowycz może otworzyć Ukrainę na Europę – mówi Bohdan Danyłyszyn, były minister gospodarki Ukrainy (w rządzie Julii Tymoszenko).

Publikacja: 06.10.2013 22:09

Ukraina marzeń jest już blisko

Foto: rp.pl, Jerzy Haszczyński J.H. Jerzy Haszczyński

Czy szczyt Partnerstwa Wschodniego w Wilnie (28 i 29 listopada) zakończy się sukcesem? Prezydent Wiktor Janukowycz podpisze tam umowę stowarzyszeniową z Unią Europejską?

Bohdan Danyłyszyn:

Dla Ukrainy szczyt w Wilnie to nie jest wydarzenie jednego dnia. To Rubikon, przez który Ukraina powinna przejść, żeby uzyskać nową jakość rozwoju – demokratycznego i w zakresie wzrostu gospodarczego. UE ma umowy stowarzyszeniowe z ponad 20 krajami, ale dla Ukrainy to wybór strategiczny. I w tej sprawie nie ma różnicy zdań między władzą i opozycją. Muszę pochwalić Wiktora Janukowycza, który w ONZ w Nowym Jorku niedawno wyraźnie podkreślił, że integracja z Europą określi los Ukrainy na najbliższe dziesięciolecia. Dlatego sądzę, że dojdzie do podpisania. Taka szansa się w najbliższej dekadzie nie powtórzy. I tego świadomość mają i władze, i opozycja.

Los jednego człowieka i los kraju

Trzeba zrobić jeszcze jeden krok. Europa oczekuje wypuszczenia z więzienia Julii Tymoszenko.

Europa postawiła całą listę wymagań, które Ukraina stopniowo spełniała. Przyjęła ponad 60 ustaw reformujących system sprawiedliwości i prowadzenie biznesu. Ale najważniejszy punkt, który pozostał, to sprawa Tymoszenko.

W piątek się okazało, że Tymoszenko jest gotowa wyjechać na leczenie za granicę, by pomóc usunąć tę ostatnią przeszkodę. Potrzebne jest jeszcze ułaskawienie jej przez prezydenta. Dojdzie do tego?

Będzie to rozpatrywać komisja ds. ułaskawień, ona da ostateczną rekomendację. Ale jestem przekonany, że znajdzie się sposób na to, by wyjść z pata związanego ze sprawą byłej premier.

Nic nie odwiedzie Ukrainy od zbliżenia z UE?

Ukraina wszystkie przeszkody usunęła. I Janukowycz może się stać prezydentem, który otworzy Ukrainę na Europę. Na Ukrainie nie ma ludzi, którzy by sobie nie zdawali sprawy z wagi tego, co dla ich kraju wydarzy się na szczycie w Wilnie. I ci, którym zależy na tym, by Ukraina weszła do systemu zapewniającego cywilizowany i demokratyczny rozwój, powinni się wznieść ponad swoje ambicje. Powinni patrzeć na kraj jak przywódcy, mężowie stanu, a nie jak zapatrzeni w bieżące wydarzenia politycy.

Niech pan spróbuje wejść w głowę Janukowycza. Co by pan zrobił na jego miejscu?

Siedzę w swojej głowie. Chcę Janukowyczowi oddać to, co mu się należy: on jest nie tylko politykiem, lecz właśnie przywódcą, który patrzy na los Ukrainy perspektywicznie. I dlatego mam nadzieję, że sprawa przywódczyni opozycji zostanie pozytywnie rozwiązana.

Był pan ministrem w rządzie Tymoszenko. Co ona może teraz myśleć?

Byłem najdłużej urzędującym ministrem gospodarki w niepodległej Ukrainie. 801 dni, a inni średnio pół roku wytrzymują. Jako były minister rządu Tymoszenko przypuszczam, że ma nadzieję, iż jej los się dzięki szczytowi w Wilnie poprawi. Ale chcę podkreślić, że problem nie dotyczy dwojga przywódców. Byłoby niedobre dla Ukrainy, jeżeli na wszystko patrzylibyśmy pod kątem walki o władzę między dwójką przeciwników politycznych. Byłoby niedobrze, gdyby los kraju, w którym od ogłoszenia niepodległości było ze 25 rządów, zależał od losu jednego byłego premiera. Jeżeli nie podpiszemy umowy z UE, ucieszy się Rosja, bo pozostanie nam tylko Unia Celna (z Rosją, Białorusią i Kazachstanem – red.). To nie będzie ta Ukraina, o której marzyliśmy.

Jeżeli dojdzie do wyjazdu Tymoszenko na leczenie za granicę, zapewne do Berlina, to będzie to wyjazd na zawsze, czy też wróci ona potem do polityki ukraińskiej?

Powtórzę: przyszłość Ukrainy nie powinna zależeć od losu jednego człowieka. A przyszłość to integracja z Europą.

Zemsta w polityce ukraińskiej

Czyli, jak rozumiem, dotychczas ważną rolę w polityce Ukrainy odgrywała osobista zemsta. I Tymoszenko trafiła do więzienia, bo Janukowycz się jej bał?

Nie sądzę, że ktoś się kogoś bał. Były błędy, był rewanż polityczny także po pomarańczowej rewolucji. Rząd, w którym byłem, nie zreformował kodeksu karnego, nie dostosował go do standardów europejskich. Jeśli z tych wszystkich problemów liderzy obecnej opozycji nie wyciągnęli wniosków, to powinni się pojawić nowi ludzie w polityce.

Pan nie czuje się ofiarą zemsty politycznej? Przecież ukraińska Prokuratura Generalna wydała nakaz aresztowania pana w roku 2010, trafił pan do więzienia.

Pracowałem ponad 15 lat w Akademii Nauk Ukrainy, byłem dyrektorem ważnego instytutu. I stałem się pierwszym od czasów śmierci Stalina prześladowanym członkiem akademii nauk. To lekcja dla mnie, odrobiłem ją.

Co panu zarzuciła prokuratura?

Były to standardowe zarzuty – nadużycie władzy lub stanowiska służbowego, artykuły 364 i 365, których w innych krajach w kodeksach karnych nie ma. Gdyby ministrów ze wszystkich rządów niepodległej Ukrainy, od 1991 roku, za podobne sprawy karano – to nie starczyłoby jednego składu pociągu, by ich wszystkich wysłać na Kołymę.

Nie czuł się pan winny?

Czas pokazał, że nie byłem. Błędy wszyscy robią. Był kryzys 2008–2010, wymagał nadzwyczajnego podejścia do niektórych problemów. A mieliśmy kłopoty z przygotowaniem niektórych obiektów na Euro 2012, w tym na kijowskim lotnisku Boryspol. Zarzucono mi, że moje ministerstwo dawało rekomendacje w sprawie budowy parkingu na lotnisku. Potem nowy rząd Azarowa po sześciu miesiącach wydał takie samo postanowienie w sprawie tego samego parkingu, z tą samą sumą, tylko miejsc do parkowania było tysiąc mniej. W listopadzie 2012 r. moje dwie sprawy zostały zamknięte.

Czyli pana sprawa karna jest zakończona?

Jeszcze w niektórych fragmentach jestem świadkiem. Niedawno spotkałem się ze śledczymi z Prokuratury Generalnej.

A może pan wrócić na Ukrainę?

Jeszcze nie próbowałem.

Plusy i minusy umowy z UE

Czyli jest pan uchodźcą, z azylem politycznym otrzymanym w Czechach?

Nie czuje się uchodźcą, nigdzie nigdy nie uciekałem. Gdy byłem ministrem, Ukraina wstąpiła do Światowej Organizacji Handlu (WTO). Wtedy też przebrnęliśmy 13 rund rozmów o pogłębionej strefie wolnego handlu z UE. Za moich czasów ministerialnych to się zaczęło, teraz bardzo się przejmuję, by się dobrze zakończyło. Umowa powinna być podpisana na szczycie w Wilnie. To mnie zajmuje. Jeżdżę po Europie, spotykam się z politykami, organizacjami społecznymi. Jeżeli to dojdzie do końca, to się okaże, że było warto.

Uda się?

W sprawie tej strefy 99,99 proc. już gotowe. To problem ekonomiczny, powinien być rozwiązany bez względu na sprawy polityczne. Inna sprawa to umowa stowarzyszeniowa. Są w pakiecie i mam nadzieję, że razem zostaną podpisane.

Jakie gałęzi gospodarki Ukrainy stracą na porozumieniu z UE?

Nie jest tak, jak mówią niektórzy doradcy rosyjscy, że to będzie ze szkodą dla Ukrainy, stanie się tak, gdy porozumienie nie zostanie zawarte. Nie można mieć jednak złudzeń, że dzień po szczycie w Wilnie spadnie nam manna z nieba. Będą plusy i minusy.

To kto wygra, a kto przegra?

Wygra rolnictwo, energetyka, metalurgia i przemysł chemiczny. Przegrają te gałęzie, które nie przeszły reformy. Na przykład produkcja maszyn, przetwórstwo spożywcze, te zakłady, które dostawały dotacje. Zakłady maszynowe, które produkowały na rynki wschodnie – Rosji i innych krajów WNP. W tym kontekście wspominam śp. Borysa Jelcyna, który mówił: jak wstajesz łóżka, to pierwsza rzecz, którą powinieneś zrobić, to pomyśleć, co zrobiłeś dla Ukrainy. Myślę więc: ponad 10 lat od podpisania umowy o strefie wolnym handlu z Rosją mamy strefę ograniczeń i kwot, od gazu po statki.

Interpol i powrót na Ukrainę

Rozmawiamy 100 metrów od ambasady Ukrainy. Nie bałby się pan tam pojawić?

Niczego się nie boję. 18 kwietnia 2010 r. pojawiłem się w ambasadzie Ukrainy w Pradze. Jak wyszedłem, to od razu mnie aresztował Interpol.

Interpol już pana nie szuka?

Teraz mnie już nikt nie szuka. Z Interpolem były ciekawe historie. Po pomarańczowej rewolucji wielu przedstawicieli poprzednich władz uciekło do Rosji, i tam ich Interpol szukał, ale oni zostali rosyjskimi obywatelami. Po kolejnej zmianie władzy w 2010 r. inni znaleźli się na Zachodzie, ja nie uciekałem, gdy wytoczono przeciw mnie sprawę, bo byłem na leczeniu w Niemczech. I faktycznie zostałem na Zachodzie. Ważne, by stworzono mechanizmy, które by nie pozwalały na wykorzystywanie Interpolu do prześladowań członków byłych rządów, czy to z Ukrainy, Białorusi, czy Kazachstanu. Gdy byłem w czeskim areszcie, a spędziłem tam 90 dni, jedynym wyjściem była prośba o azyl polityczny. Dostałem go.

To kiedy pan wróci na Ukrainę?

Zawsze mówiłem, że szybko. Na razie mam cel – szczyt w Wilnie.

 

Bohdan Danyłyszyn (Bogdan Daniliszyn), ekonomista i polityk ukraiński, minister gospodarki w rządzie Julii Tymoszenko (2007–2010). Mieszka w Czechach, gdzie uzyskał azyl polityczny. Był pod koniec zeszłego tygodnia w Warszawie na zaproszenie Fundacji Otwarty Dialog.

Czy szczyt Partnerstwa Wschodniego w Wilnie (28 i 29 listopada) zakończy się sukcesem? Prezydent Wiktor Janukowycz podpisze tam umowę stowarzyszeniową z Unią Europejską?

Bohdan Danyłyszyn:

Pozostało jeszcze 98% artykułu
Świat
Meksykański żaglowiec uderzył w Most Brookliński
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1178
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1177
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1176
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1175