Smok walczy ze smogiem

Chińskie władze wypowiedziały wojnę spalinom. Czy ekologia rzeczywiście wygra z dzikim rozwojem gospodarczym?

Publikacja: 19.10.2013 09:00

Niebieskawa mgiełka nad Pekinem. Początek października przypomniał mieszkańcom stolicy o problemach

Niebieskawa mgiełka nad Pekinem. Początek października przypomniał mieszkańcom stolicy o problemach ze smogiem

Foto: AP

Zakazane Miasto i Wielki Mur Chiński to dwa najbardziej oczywiste punkty w planie wycieczkowym po Pekinie. Jednak wielu turystów, którzy liczą na zapierające dech w piersiach widoki, przeżywa nie lada zawód. Coraz częściej bowiem w podziwianiu pamiątek po cesarstwie przeszkadza dziwna niebieskawa mgiełka.

Gdy zawiśnie w powietrzu, z końca placu Tiananmen ledwo widać Bramę Niebiańskiego Spokoju. To z niej Mao ogłosił narodziny ChRL. Często nie sposób też podziwiać w całej okazałości podpekińskich fragmentów muru, które zamiast malowniczo wić się po grzbietach górskich, pół kilometra przed naszymi oczami giną powoli w niebieskawej mgiełce.

Tak z bliska wygląda jeden z efektów ubocznych chińskiego cudu gospodarczego. Gęsty smog uniemożliwia turystom zrobienie niezapomnianych zdjęć, ale to mieszkańcy stolicy mają z nim prawdziwy problem.

Milion ofiar rocznie

– O siebie samą nie boję się tak bardzo, jak o zdrowie mojego dwuletniego synka. Pekin daje szanse na lepszą przyszłość, ale życie w takim smogu jest bardzo uciążliwe i na dłuższą metę niebezpieczne – narzeka w rozmowie ze mną Mia, trzydziestoletnia księgowa, która do stolicy przeprowadziła się z pobliskiej wioski. – Mam nadzieję, że władze w końcu rozwiążą ten problem.

Sytuacja stała się na tyle poważna, że bogatsze matki przy wyborze szkół dla swoich dzieci kierują się dodatkowym kryterium – sprawdzają, czy szkoła posiada odpowiedni system wentylacyjny. Niestety, Mii nie będzie stać na posłanie chłopca do szkoły zapewniającej w klasach czyste powietrze.

Zasłona ze spalin wisząca nad głowami pekińczyków nie jest jedynie problemem stolicy. Według Azjatyckiego Banku Rozwoju aż siedem spośród dziesięciu najbardziej zatrutych miast świata leży właśnie w Państwie Środka.

Jeżeli spojrzeć na statystyki, to okazuje się, że niepokój matki drżącej o zdrowie swojego dwuletniego dziecka jest jak najbardziej uzasadniony. Dane Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) pokazują, że w 2010 roku w Chinach z powodu chorób wywołanych zanieczyszczeniem powietrza przedwcześnie zmarło aż 1,2 mln osób. Z roku na rok sytuacja się pogarsza.

Ekologiczna czerwona linia

Pod wpływem rosnącego niezadowolenia społecznego władze przedstawiły we wrześniu założenia planu ratunkowego. Przez cały miesiąc sukcesywnie ogłaszane były coraz to nowe pomysły.

Najbardziej ambitna część nowej strategii zakłada, że do 2017 roku zanieczyszczenie powietrza ma być zmniejszone o 25 proc. w Pekinie, o 20 proc. w rejonie ujścia Jangcy (aglomeracja szanghajska), ale już w delcie Rzeki Perłowej (miasta Kanton i Shenzhen) zakładana poprawa wynosić ma tylko 15 proc.

Mimo że władze centralne najwięcej wymagają od Pekinu, to i tak w przypadku zrealizowania tych założeń trudno oczekwiać, że w 2017 roku Mia i jej dziecko oddychać będą naprawdę czystym powietrzem. Ograniczenie zanieczyszczenia o 25 proc. wciąż oznaczać bowiem będzie, że przeciętnego dnia powietrze w stolicy Chin 2,5-krotnie przekraczać będzie normę WHO.

„Musimy potraktować kontrolę jakości powietrza jako ekologiczną czerwoną linię, jeżeli chodzi o zarządzanie gospodarką i rozwój społeczny" – chiński wicepremier Zhang Gaoli stwierdził w oświadczeniu towarzyszącym prezentacji strategii.

„Ograniczenie zanieczyszczenia powietrza jest długim, ciężkim i złożonym zadaniem. Musimy skupić się na najbardziej zanieczyszczonych miastach, ale także musimy poprawić mechanizmy kontroli i zarządzania u wielu trucicieli" – wicepremier dodał w oświadczeniu.

40 razy ponad normę

Przypomnijmy: Chiny są dziś największym emitentem CO2.

Za trucie środowiska odpowiedzialne są głównie elektrownie węglowe, często zlokalizowane w największych miastach. Chiny uzyskują dzięki węglowi ok. 80 proc. energii elektrycznej. W państwie tym spalana jest ponad połowa tego surowca wydobytego na świecie. Pekin postanowił więc, że od tej pory w miejscach, gdzie już dziś wielu mieszkańców chowa usta i nosy za specjalnymi maskami, nie będą powstawały elektrownie tego typu.

Ponadto ogłoszono, że w elektrowniach działających w najbardziej zagrożonych regionach zamiast węgla do produkcji energii elektrycznej wykorzystywane będzie paliwo bardziej przyjazne środowisku. Chińczycy zamierzają zbudować dziewięć wielkich zakładów, w których węgiel zamieniany będzie w gaz.

Jednak zdaniem ekologów ten plan ma jedną dużą wadę: zamiana tony węgla w gaz oznaczać ma bowiem według zielonych 50-procentowe zwiększenie emisji gazów cieplarnianych w porównaniu do spalenia tony nieprzetworzonego paliwa.

Spaliny samochodowe również są istotną częścią problemu, więc i ten obszar znalazł się pod lupą partii komunistycznej. Receptą ma być w tym przypadku stworzenie listy starych aut-trucicieli, które do 2017 roku mają zupełnie zniknąć z chińskich dróg. W najbardziej zanieczyszczonych regionach władze mają z kolei zapewniać na stacjach benzynowych paliwo najwyższej jakości (w domyśle – najbardziej „zielone").

Co ciekawe, generalnie z pomysłów rządu zadowoleni są nawet ekolodzy z chińskiego oddziału Greenpeace'u.

– Ogłoszony ostatnio ogólnonarodowy plan rzeczywiście pokazuje dużą determinację, by zmniejszyć zanieczyszczenie powietrza, szczególnie w północnej części kraju. W połączeniu z ustalanym na poziomie prowincji zmniejszeniem zużycia węgla wygląda na to, że rząd poważnie planuje zmierzyć się z tym problemem – mówi „Rz" Huang Wei z miejscowego Greenpeace'u.

Silnym bodźcem do działania był z pewnością horror, który mieszkańcy chińskiej stolicy przeżyli w połowie stycznia tego roku. Normy jakości powietrza WHO przekroczone zostały wówczas blisko 40-krotnie – widoczność spadała momentami poniżej 100 metrów.

Lista wstydu

Tak ekstremalny poziom zanieczyszczenia miasto „zawdzięczało" pyłom emitowanym przez otaczającą stolicę uprzemysłowioną prowincję Hebei. Kolejne dwa czynniki – spaliny pekińskich aut i brak wiatru – sprawiły, że władze Pekinu wystosowały ostrzeżenie skierowane do wszystkich szczególnie narażonych mieszkańców (dzieci, osób starszych i chorych): pod żadnym pozorem nie wychodźcie z domu.

„Każdy powinien unikać wysiłku fizycznego na zewnątrz; osoby z chorobami serca i płuc, osoby starsze i dzieci powinny zostać w domach i ograniczyć poziom aktywności fizycznej" – tak wygląda ostrzeżenie zamieszczone na stronie internetowej amerykańskiej ambasady w Pekinie, które opisywało zagrożenie związane z najwyższym stopniem zanieczyszczenia zaobserwowanym w styczniu.

Amerykańska placówka, która na dachu zainstalowała specjalistyczny sprzęt, codziennie aktualizuje na swojej stronie internetowej informacje na temat jakości powietrza.

Aż do początku 2012 roku włodarze stolicy nie informowali mieszkańców o gęstości smogu. Pekińczycy masowo zaglądali więc na stronę internetową amerykańskiej placówki. Rządzący stolicą stwierdzili w końcu, że sami zaczną się dzielić z mieszkańcami wiedzą na temat smogu.

W związku ze styczniowym kataklizmem mocno ucierpiał sektor turystyczny, w którym duże nadzieje pokładają Chińczycy. Państwo Środka to dziś trzeci najczęściej odwiedzany kraj świata (ustępuje tylko Francji i USA).

Apokaliptyczne obrazy, które media na całym świecie serwowały swoim odbiorcom, doprowadziły do tego, że z wycieczek do chińskiej stolicy masowo rezygnowali m.in. Japończycy, tradycyjnie bardzo dbający o zdrowie.

Trudno się więc dziwić, że po takim horrorze chińskie władze zmuszone zostały do systemowego spojrzenia na problem smogu. Żeby wygrać tę walkę, Pekin uciekł się nawet do chwytów psychologicznych.

Ostatnim pomysłem na poprawę sytuacji jest coś, co roboczo można byłoby nazwać listą wstydu.

Co miesiąc publikowany ma być spis 10 najbardziej zatrutych miast. Lokalne władze mają zyskać w ten sposób kolejny bodziec do działania na rzecz poprawy jakości powietrza.

Jeżeli ogólnonarodowa ofensywa przeciwko smogowi utrzyma tempo, być może za kilka lat Wielki Mur Chiński znowu będzie przez cały rok cieszył turystów swoim majestatycznym widokiem. No, chyba że wszystko zasłoni mgła. Naturalna mgła.

Zakazane Miasto i Wielki Mur Chiński to dwa najbardziej oczywiste punkty w planie wycieczkowym po Pekinie. Jednak wielu turystów, którzy liczą na zapierające dech w piersiach widoki, przeżywa nie lada zawód. Coraz częściej bowiem w podziwianiu pamiątek po cesarstwie przeszkadza dziwna niebieskawa mgiełka.

Gdy zawiśnie w powietrzu, z końca placu Tiananmen ledwo widać Bramę Niebiańskiego Spokoju. To z niej Mao ogłosił narodziny ChRL. Często nie sposób też podziwiać w całej okazałości podpekińskich fragmentów muru, które zamiast malowniczo wić się po grzbietach górskich, pół kilometra przed naszymi oczami giną powoli w niebieskawej mgiełce.

Pozostało 91% artykułu
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 764
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 763
Świat
Pobór do wojska wraca do Europy. Ochotników jest zbyt mało, by zatrzymać Rosję
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 762
Świat
Ekstradycja Juliana Assange'a do USA. Decyzja się opóźnia