Zdaniem części członków prezydium ČSSD to właśnie na Sobotkę spada odpowiedzialność za nadspodziewanie słaby wynik wyborczy partii. Jeszcze kilkanaście dni temu prognozowano, że cieszący się poparciem na fali krytyki poprzednich rządów centroprawicowych socjaldemokraci będą mogli utworzyć rząd nawet samodzielnie. W rzeczywistości uzyskali skromne 20,5 proc., co nie pozwala im na rządzenie nawet w koalicji z komunistami albo chadekami.
Jako naturalny partner pojawiła się partia Ano, która uzyskała drugi wynik wyborczy, jednak jej założyciel i przewodniczący, miliarder Andrej Babiš oświadczył, że nie zamierza wchodzić do koalicji rządowej, choć jego partia udzieliłaby wsparcia koalicji socjaldemokratów i chadeków. Jak się zatem okazuje wybory, które miały wyjaśnić sytuację na czeskiej scenie politycznej jeszcze bardziej ją skomplikowały.
Bohuslav Sobotka uznał, że sugestie na temat jego ewentualnego ustąpienia mogą pochodzić od Miloša Zemana (prezydent rzeczywiście spotkał się w niedzielę z grupą polityków ČSSD). Oburzony odrzucił „ingerencję w sprawy partii" i próby przejęcia kontroli nad nią, co stałoby w sprzeczności z wynikami wyborów. Wypomniał Zemanowi, że jego własna Partia Praw Obywateli (SPOZ – tzw. zemanowcy) zakończyła wybory z fatalnym wynikiem 1,51 proc. głosów i nie weszła nawet do parlamentu.
Zeman, który sam wywodzi się z partii socjaldemokratycznej zerwał z nią w 2007 r. po wewnętrznych konfliktach z Jiřim Paroubkiem, ówczesnym przewodniczącym ČSSD.