Kolekcja wielkiej grabieży

W polskich muzeach arcydzieła można policzyć na palcach. Gdyby Niemcy uczciwie podzielili kolekcję Gurlitta, ich liczba zapewne by się podwoiła.

Publikacja: 07.11.2013 04:38

To, że Otto Dix namalował autoportret, okazało się dopiero po odkryciu kolekcji Gurlitta

To, że Otto Dix namalował autoportret, okazało się dopiero po odkryciu kolekcji Gurlitta

Foto: AP, Kerstin Joensson Kerstin Joensson

– Istnieje duże prawdopodobieństwo, że wśród dzieł sztuki mogą znajdować się też zrabowane przez Niemców eksponaty pochodzące z polskich zbiorów – powiedziała konsul RP w Monachium Justyna Lewańska po konferencji prasowej, na której pokazano migawki tylko niewielkiej części liczącej przeszło 1400 dzieł kolekcji marszanda.

Obrazy, które zebrał ojciec Gurlitta, mogą należeć się Polsce z różnych powodów.

Hans Frank już 16 grudnia 1939 roku wydał dekret o konfiskacie na terenie Generalnej Guberni dzieł sztuki powstałych przed 1850 rokiem. Później konfiskata objęła także sztukę nowoczesną. Wiele dzieł było wywożonych do Rzeszy. Czasami tworzono jednak pozory transakcji. Tak było z Józefem Mehofferem, który został zmuszony do sprzedaży części swoich dzieł za bezcen.

Podobny mechanizm zastosowano na ziemiach II Rzeczpospolitej wcielonych do Rzeszy, jak choćby w Wielkopolsce przekształconej w rejon Warthegau. Ofiarą nazistowskich grabieży w szczególny sposób padły żydowskie rodziny.

– To byli obywatele polscy i zgodnie z prawem wywodzącym się jeszcze ze starożytnego Rzymu jeśli nie mają spadkobierców, ich własność należy się Polsce – mówią „Rz" źródła dyplomatyczne.

Po wojnie szacowano, że w ten sposób nasz kraj stracił przynajmniej pół miliona dzieł sztuki.

Grabież sztuki po części uznawanej za „zdegenerowaną", a po części mającej zasilić prywatne kolekcje Adolfa Hitlera i Józefa Goebbelsa, zaczęła się jednak po dojściu nazistów do władzy na długo przed wybuchem wojny. Konfiskata objęła także tereny Rzeszy należące dziś do Polski. W tym Wrocław, gdzie znajdowały się prestiżowe muzea sztuki, a zamożna mniejszość żydowska zgromadziła wspaniałe zbiory. Bardzo prawdopodobne, że właśnie stąd pochodzi część kolekcji Gurlitta.

– Restytucja tych kolekcji jest bardziej skomplikowana, ale przynajmniej w niektórych przypadkach możliwa – uważa pełnomocnik MSZ ds. restytucji dóbr kultury prof. Wojciech Kowalski.

Zgodnie z czwartą konwencją haską z 1907 roku o prawach i zwyczajach wojny lądowej zagrabione w czasie działań zbrojnych obiekty sztuki mają wrócić na to miejsce, skąd zostały zabrane, niezależnie od tego, czy dokonały się tam w międzyczasie jakiekolwiek zmiany polityczne czy też nie.

Właśnie dzięki tym przepisom polskim władzom udało się cztery lata temu odzyskać od Niemców zbiory archeologiczne znajdujące się przed wojną w niemieckim Szczecinie.

Zlekceważyć polskie starania będzie Niemcom tym trudniej, że skandal nabiera wymiarów międzynarodowych.

Ocenianą wstępnie na miliard euro kolekcją już zainteresowała się amerykańska Conference on Jewish Material Claims Against Germany.

– Domagamy się, aby obrazy zostały zwrócone pierwotnym właścicielom. Jest niedopuszczalne, aby praktyka, która z punktu widzenia moralnego sprowadza się do ukrywania skradzionych dzieł, nadal była kontynuowana – powiedział wczoraj reprezentujący organizację Ruediger Mahlo.

Sprawą zajął się także David Rowland, nowojorski prawnik, który odzyskał dla spadkobierców żydowskich rodzin m.in. majstersztyki Caspara Davida Freidricha i Ernsta Ludwiga Kirchnera.

– Po odkryciu kolekcji Gurlitta otrzymałem już telefony od przynajmniej 30 rodzin żydowskich poszkodowanych – oświadczył Rowland.

W sprawę zaangażowały się także amerykańskie władze publiczne. Matthew Anderson, rzecznik nowojorskiego Departamentu Usług Finansowych, zapowiedział, że wystąpi do prokuratury w Augsburgu w imieniu przeszło 100 żydowskich rodzin.

– Jestem zaszokowany, że niemieckie władze nie chcą opublikować wszystkiego, co znalazły – przyznaje Larry Kaye, jeden z najbardziej znanych prawników na świecie zajmujących się dziełami sztuki. Tylko jeden jego klient, Marei von Saher, domaga się od niemieckich władz zwrotu około 600 dzieł sztuki zrabowanych przez nazistów.

Niemieckie władze zasłaniają się przepisami, zgodnie z którymi śledztwo w sprawie zaległości podatkowych, o które jest podejrzewany Gurlitt, musi być tajne. Obiecują jedynie, że w bliżej nieokreślonej przyszłości będą rozsyłać zawiadomienia o posiadanych dziełach do osób, które mogłyby być ich prawowitymi właścicielami.

Do kolekcji Gurlitta pretensję będzie także zapewne zgłaszała Francja. Ojciec Corneliusa, Hildebrand, regularnie odwiedzał w czasie okupacji paryskie muzeum Jeu de Paume, gdzie zgromadzono dzieła zabrane Żydom. I brał za bezcen lub symboliczną opłatę to, co mu się podobało.

Stefan Hambura, niemiecki adwokat

W tym przypadku można, przynajmniej teoretycznie, rozważać różne drogi prawne.

Jedna – ściśle cywilistyczna polegałaby tu na odwołaniu się do prawa prywatnej własności. Zgodnie z niemieckim prawem rzecz skradziona nigdy nie przechodzi na własność. Tak więc Niemiec, który wszedł w posiadanie obrazów w czasie II wojny nie mógłby stać się ich właścicielem. Jednak takie roszczenie o zwrot już dawno uległoby przedawnieniu – liczyłoby się tu bowiem 30 lat od przejęcia tego mienia. Dodatkowo sytuację komplikuje tu fakt, że alianci mu je de facto przynajmniej w części przekazali – pozostawiając je w jego posiadaniu od 1950 roku.

Dlatego uważam, że Polska powinna odwoływać się tu do norm międzynarodowo-prawnych i moralnych. W 1998 roku podpisano w Waszyngtonie oświadczenie dotyczące zasad zwrotu mienia z czasów wojny. Polska powinna z niego korzystać, także w tej sytuacji.

Najbardziej racjonalnym działaniem byłoby jednak powołanie przez Polskę zespołu historyków sztuki z prawdziwego zdarzenia. Ci fachowcy powinni udać się do wszystkich niemieckich muzeów, archiwów, przejrzeć zgromadzone tam dzieła sztuki, sporządzić spis i na tej podstawie zgłaszać roszczenia. Dziś bowiem są one podnoszone przez Polskę ad hoc, gdy na jakiejś aukcji pojawi się konkretny obraz.

Nie powinno się czekać z tymi działaniami dlatego, że przy życiu pozostaje coraz mniej świadków tamtych wydarzeń. Zresztą warto też zapytać, jaki cel przyświecał stronie niemieckiej przy tak długim nieujawnianiu tej sprawy, czy nie było też tu chęci zyskania na czasie.    —not. bork

– Istnieje duże prawdopodobieństwo, że wśród dzieł sztuki mogą znajdować się też zrabowane przez Niemców eksponaty pochodzące z polskich zbiorów – powiedziała konsul RP w Monachium Justyna Lewańska po konferencji prasowej, na której pokazano migawki tylko niewielkiej części liczącej przeszło 1400 dzieł kolekcji marszanda.

Obrazy, które zebrał ojciec Gurlitta, mogą należeć się Polsce z różnych powodów.

Pozostało 93% artykułu
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1024
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Świat
Szwajcaria odnowi schrony nuklearne. Już teraz kraj jest wzorem dla innych
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1023
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1022
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1021