Prace parlamentu nad pakietem ustaw zrównujących prawa kobiet i mężczyzn, a także regulujące pewne kwestie związane z aborcją rozpoczęły się już w poniedziałek. We wtorek większość postulatów przyjęto już w pierwszym czytaniu. Na koniec tygodnia zostały jeszcze najbardziej dyskutowane kwestie. Ironią jest fakt, że przypieczętowanie forsowanych przez lewice zmian następuje w dniu kiedy prezydent Francois Hollande składa swą pierwszą wizytę w Watykanie. Nie będzie ona łatwa biorąc pod uwagę zasadnicze różnice poglądów między Paryżem a Stolicą Apostolską w kwestii aborcji, małżeństw jednopłciowych albo eutanazji.
Sprawa poluzowania - i tak już bardzo liberalnych - regulacji aborcyjnych po raz kolejny wzbudziła emocje i kontrowersje na prawicy. W zeszłą niedzielę odbyły się demonstracje ruchów pro life i organizacji prawicowych, podczas których jako wzór dla Francji przedstawiano Hiszpanię (tam niedawno zaostrzono ustawodawstwo aborcyjne). Wzięło w nich odział od 30 do 40 tys. osób. Kolejne protesty spodziewane są w ten weekend.
Zmiany są w istocie symboliczne, bowiem po ubiegłorocznych reformach aborcja została bardzo ułatwiona i właściwie nie ma już czego liberalizować. Wprowadzono na przykład obowiązek informowania kobiet w ciąży gdzie mogą dokonać przerwania ciąży. Kobiety nie będą już musiały udowadniać, że są w złej kondycji (choć i tak było to formalnością, bo wystarczyło oświadczenie o "ciągłym, silnym stresie"). Przedstawiciele prawicy uważają, że teraz aborcja zostanie całkowicie strywializowana i sprowadzona do czegoś w rodzaju wizyty u dentysty.
Oprócz spraw związanych z aborcją nowe przepisy rozszerzają też parytet płci, także w organizacjach politycznych (chociaż akurat głosujący w tej sprawie parlament sam nie jest dobrym przykładem równości płci bo na 557 deputowanych Zgromadzenia Narodowego tylko 155 to kobiety).
W pakiecie jest też kilka punktów, którym kręgi prawicowe i konserwatywne przyklasnęły - np. dziewczynkom do 13 roku życia nie będzie wolno brać udziału w konkursach piękności, by zapobiec "seksualizacji dzieci".