Tabu po raz pierwszy przełamał w sobotę komisarz ds. poszerzenia Unii Stefan Fuele. W trakcie wystąpienia na konferencji ds. bezpieczeństwa w Monachium jako pierwszy spośród decydentów w Brukseli oświadczył, że nakreślenie dla Ukrainy perspektywy członkostwa jest konieczne.
– Jeśli naprawdę poważnie myślimy o tym, aby przekształcić tę część Europy, układ stowarzyszeniowy może być tylko pierwszym krokiem. Następnym powinno być światełko w tunelu. Nie da się bowiem przebudować państw tego regionu beż użycia najpotężniejszego instrumentu, jakim dysponuje Bruksela: obietnicy członkostwa" – oświadczył Czech.
Nie ma zgody ?w Radzie UE
Przewodniczący Rady Europejskiej Herman van Rompuy już tak precyzyjny nie był. Ale i jego słowa mogą dla Ukraińców wiele znaczyć. Belg uznał bowiem w Monachium, że „przyszłość Ukrainy jest związana z Unią Europejską".
– To, o czym do tej pory nie wypadało mówić, zostało po raz pierwszy wypowiedziane – cieszy się w rozmowie z „Rz" Jacek Saryusz-Wolski, eurodeputowany PO.
Problem jest tylko jeden: decyzja o tym, czy Ukraina rzeczywiście otrzyma obietnicę członkostwa, należy nie do Fuele i Rompuya. Musi być podjęta jednomyślnie przez przywódców 28 państw Wspólnoty.