Korespondencja z Rzymu
To już piąty włoski rząd i czwarty premier w ciągu 27 miesięcy. Ale tym razem na czele gabinetu nie stoi kompromisowy prezydencki nominat, zimny i sztywny profesor Mario Monti, ani usunięty właśnie przez własnych partyjnych kolegów Enrico Letta, po którym nikt nie płakał.
Swoje rządy rozpoczyna charyzmatyczny 39-letni Matteo Renzi, nowy lider Partii Demokratycznej, najmłodszy premier w historii Italii cieszący się popularnością nie tylko na lewicy. Entuzjazmem, dynamiką i zapowiedzią rewolucyjnych zmian, bezwzględnego usuwania ze stanowisk starej, skorumpowanej i pogrążonej w inercji starej gwardii podbił serca rodaków wszelkich poglądów politycznych.
Silvio Berlusconi podkreśla, że to pierwszy sensowny przywódca lewicy, z którym można się dogadać. Pierwszy, który odrzucił logikę wojny ideologicznej i demonizowania adwersarza politycznego. Wszyscy się zgadzają, że jeśli ktoś ma szansę zreformować Włochy, dać impuls pogrążonej w kryzysie gospodarce i doprowadzić do wymiany pokoleniowej, to jest to tylko Renzi, jedyna nowa twarz na scenie politycznej od 20 lat, jeśli pominąć komika-nihilistę Beppego Grillo i jego destrukcyjny Ruch 5 Gwiazd.
Nowy premier działa szybko, jak przyrzekł. 18 lutego otrzymał misję utworzenia rządu. Cztery dni później ministrowie zostali zaprzysiężeni. To najmłodszy w historii włoski rząd. Średnia wieku – 46 lat. Administracją publiczną zawiadywać będzie zaledwie 33-letnia Marianna Madia (w zaawansowanej ciąży), a jej rówieśniczka Maria Elena Boschi została ministrem reform. Co więcej, to najmniej liczna ekipa rządząca w historii Włoch: tylko 16 ministrów (poprzedni lewicowy rząd Romano Prodiego liczył ich 26).