Dziś były prezydent Ukrainy wygłosi kolejne oświadczenie w Rostowie nad Donem. Będzie to druga publiczna wypowiedź odsuniętego od władzy polityka, który od ponad dwóch tygodni przebywa w Rosji. 28 lutego w Rostowie nad Donem odbyła się jego pierwsza po ucieczce z Kijowa konferencja prasowa. Zadeklarował wtedy, że pozostaje jedynym „prawowitym prezydentem Ukrainy, wybranym w demokratycznych wyborach". Oświadczył, że nie uzna planowanych na 25 maja wyborów prezydenckich.
Odnosząc się do sytuacji na Krymie, Janukowycz stwierdził, że autonomia powinna pozostać w granicach Ukrainy. Zapewnił również, że nie zamierza zwracać się z prośbą o wsparcie militarne do rosyjskich władz.
Prawdopodobnie kłamał, bo kilka dni później ambasador Rosji przy ONZ Witalij Czurkin przyznał, że Wiktor Janukowycz zwracał się do Władimira Putina z prośbą o „przywrócenie prawa i porządku" na Ukrainie. Janukowycz nie zaprzeczył tym słowom i po raz kolejny zniknął. Ukraińskie media podały nawet, że były prezydent... zmarł w Rosji na zawał serca.
W tym czasie rosyjska ofensywa rzeczywiście się rozpoczęła, w wyniku czego Ukraina całkowicie utraciła kontrolę nad Krymem. Władzę w autonomii przyjęły prorosyjskie ugrupowania, które dążą do połączenia półwyspu z Rosją.
Podobne tendencje widać również w innych wschodnich regionach Ukrainy. Rosyjska flaga kilkakrotnie pojawiała się na rządowych budynkach w Charkowie, Doniecku i Ługańsku. Codziennie trwają tam prorosyjskie demonstracje, inicjowane przez instruktorów z Rosji. Tylko w ciągu ostatnich dwóch dni ukraińska straż graniczna odmówiła wjazdu na teren kraju ponad 3,5 tys. obywateli rosyjskich.