Kanonizacja dwóch papieży w obecności papieża emeryta sprawowana przez Ojca Świętego Franciszka była doskonałą okazją, by przedstawić program i wizję Kościoła na XXI wiek. I choć na pierwszy rzut oka, sądząc po długości i treści homilii, mogłoby się wydawać, że Franciszek, mimo że miał okazję przemówić do niemal 2 miliardów widzów, okazji tej nie wykorzystał, to wcale tak nie jest. Homilię papieską trzeba bowiem „czytać" w kontekście całej uroczystości kanonizacyjnej, a także odnieść ją do toczonych obecnie w Kościele debat. I dopiero z tej perspektywy można dostrzec pełną treść eklezjalnej propozycji, jaką sformułował Franciszek na placu św. Piotra.
Franciszek jest często przedstawiany przez media jako kolejny (po Janie XXIII i Pawle VI) papież zerwania z tradycją. Ale dzisiejsza uroczystość po raz kolejny pokazała, że wcale tak nie jest i że obecny papież opowiada się, choć z pewnymi korektami, za hermeneutyką ciągłości sformułowaną przez Benedykta XVI. Równoczesna kanonizacja dwóch – tak często przeciwstawianych sobie przez media i część postępowej opinii teologicznej – papieży jest tego najlepszym dowodem.
Franciszek pokazał w ten sposób, że nie ma i nie może być sprzeczności między kolejnymi papieżami. Nie jest tak, że jeden z nich jest papieżem Soboru Watykańskiego II, a drugi papieżem sprzeciwiającym się zmianom soborowym. To, co pierwszy rozpoczął, drugi z zaangażowaniem, choć niekiedy wbrew opiniom teologów czy mediów, kontynuował. „Św. Jan XXIII i św. Jan Paweł II współpracowali z Duchem Świętym, aby odnowić i dostosować Kościół do jego pierwotnego obrazu, który nadali mu święci w ciągu wieków" – mówił Franciszek, wyraźnie podkreślając kontynuację soborowej linii Kościoła, rozpoczętej pontyfikatem św. Jana XXIII i przejętej przez św. Jana Pawła II.
Jan Paweł II patronem rodziny. "Tu nie będzie rewolucji"