Powołanie Thomasa Norda na szefa grupy posłów w Bundestagu

Niezrozumiałe mianowanie byłego agenta Stasi na szefa Niemiecko-Polskiej Grupy Parlamentarnej.

Publikacja: 21.07.2014 03:10

Most łączący polski Gubin z niemieckim Guben

Most łączący polski Gubin z niemieckim Guben

Foto: Fotorzepa, Bartosz Jankowski

Kanclerz Angela Merkel i Donald Tusk rozumieją się doskonale, jeszcze lepiej szefowie dyplomacji ich rządów, którzy nie ustają w przypominaniu, że relacje polsko-niemieckie są doskonałe i nigdy nie były lepsze. Nieco zaczyna jednak zgrzytać na niższych szczeblach.

– Powołanie Thomasa Norda na szefa grupy posłów w Bundestagu jest dla nas pewnym zaskoczeniem – mówi „Rz" Marek Krząkała (PO), szef Polsko-Niemieckiej Grupy Parlamentarnej w Sejmie. Problemem jest nie tylko biografia Thomasa Norda, ale też jego polityczne poglądy. Mówią o tym otwarcie wszyscy polscy politycy. Chodzi o to, że pochodzący z Frankfurtu nad Odrą Thomas Nord był w czasach NRD współpracownikiem Stasi, czyli służb bezpieczeństwa nieistniejącej już NRD.

Działał w marynarce wojennej państwa robotników i chłopów, donosił na swych towarzyszy, co czynił także po wyjściu z czynnej służby. Po obaleniu muru berlińskiego Thomas Nord sam się ujawnił.

Ogłosił publicznie, że był współpracownikiem Stasi i że ma świadomość, iż jego działalność mogła złamać komuś życie. Okazało się, że takie wyznanie nie stanowi przeszkody dla kariery politycznej w ugrupowaniu postkomunistów.

Agentami Stasi było w końcu wielu jej członków, np. Gregor Gysi, najbardziej prominentny lider obecnego ugrupowania Lewica. Wielu jest deputowanymi Bundestagu, pracują w policji, prokuraturze, zwłaszcza w Brandenburgii, a do niedawna kilkudziesięciu byłych pracowników NRD-owskich służb bezpieczeństwa zatrudnionych było w samym Urzędzie ds. Akt Stasi, czyli odpowiednika polskiego IPN.

Thomas Nord zrobił karierę u postkomunistów. Są obecnie największą partią opozycyjną w Bundestagu i to im z racji skomplikowanego systemu podziału funkcji w Bundestagu przypadło zadanie obsadzenia szefa grupy parlamentarzystów zajmujących się Polską. Gdyby się uparły SPD oraz CDU/CSU, Lewica nie mogłaby tego uczynić.

– Gdyby SPD przypadło wyłonienie przewodniczącego, zostałbym nim ja – mówi „Rz" Dietmar Nietan (SPD). Jest szefem Związku Towarzystw Niemiecko-Polskich i zna Polskę od lat, ma świetnie kontakty w naszym kraju i jest pożądanym partnerem do współdziałania. – Nie rozumiem, jak to się mogło stać, że Nietan nie został szefem – mówi „Rz" Marcus Meckel (SPD), były poseł i wieloletni szef grupy deputowanych Bundestagu zajmujących się relacjami z Polską.

– To rzuca cień na Bundestag, który postanowił z nas zakpić – przekonuje Dorota Arciszewska-Mielewczyk (PiS). Jak twierdzi, nie wie, czy Thomas Nord nie pracuje nadal dla jakichś służb. – Może rosyjskich – dodaje. To pogląd ekstremalny. Twierdzi, że trudno jej będzie dyskutować z Nordem na tematy niemieckich wypędzonych, ulubionego zajęcia pani poseł, prócz odbierania dzieci Polakom w Niemczech przez Jugendamty oraz konieczności przyznania statusu mniejszości narodowej dla Polaków za Odrą.

Thomas Nord ma nieco inne priorytety i zamierza skierować dyskusję obu parlamentów na różniące oba kraje podejście do problematyki energetycznej . Zamierza się też koncentrować na rozbudowie infrastruktury po niemieckiej stronie granicy, tak aby łatwiej było podróżować koleją z Berlina do Wrocławia czy do Szczecina. Chce też troszczyć się o obecność języka polskiego w niemieckich szkołach, co jest nadal sprawą niezałatwioną po obradach tzw. polsko-niemieckiego okrągłego stołu działającego przez pewien czas, do rocznicy polsko-niemieckiego traktatu o dobrym sąsiedztwie z 1991 roku. Powstała wtedy lista spraw niezałatwionych, którymi miał się zająć tzw. okrągły stół pod egidą szefów resortów spraw wewnętrznych obu krajów. Nic się jednak nie dzieje.

– Trudniej będzie rozmawiać z Nordem na temat sytuacji na Ukrainie – mówi Marek Krząkała. Ugrupowanie Lewica uchodzi w Niemczech za klasyczny przykład tzw. Russland versteher, czyli rosyjskich agentów wpływów. – Rozumiem pragnienie bezpieczeństwa Polski, lecz skierowanie sił NATO do Polski nie przyczyni się do osłabienia konfliktu, ale jego zaostrzenia – tłumaczył Nord jeszcze przed zestrzeleniem pasażerskiego samolotu na Ukrainie.

Jak się dowiadujemy, również z tego też powodu objęcie przez niego obecnej funkcji nie wydaje się Władysławowi Bartoszewskiemu specjalnie pomocne w kształtowaniu wzajemnych relacji.

Nie ulega wątpliwości, że Berlin czyni starania, aby nadać im status pragmatycznej współpracy i poszukiwania praktycznych rozwiązań, jak chociażby w regionach nadgranicznych. Stąd też niedawne powołanie Dietmara Woidke (SPD), premiera Brandenburgii, na pełnomocnika rządu Angeli Merkel ds. relacji z Polską. Byłoby zapewne lepiej, aby miał wyższą rangę i możliwość politycznego oddziaływania w Niemczech, taką jak prof. Bartoszewski w Polsce, który ?podlega bezpośrednio premierowi.

Dietmar Woidke jest członkiem SPD, słabszego partnera w koalicyjnym rządzie Angeli Merkel i chociażby z tego powodu nie ma bezpośrednich relacji służbowych z panią kanclerz. Jest więc pewna dysproporcja, którą równoważyć powinny dobre osobiste kontakty Donalda Tuska z panią kanclerz oraz ministrów Franka-Waltera Steinmeiera oraz Radosława Sikorskiego. Osobiste relacje to jednak co innego niż powiązania instytucjonalne, których rangę Niemcy obniżyli, uznając, że minął bezpowrotnie okres sporów i konfliktów dotyczących np: aspiracji niemieckich wypędzonych i priorytetem powinno być wspólne tępienie złodziei na polsko-niemieckiej granicy oraz modernizacja trakcji kolejowych. To sprawy bez wątpienia ważne.

Kanclerz Angela Merkel i Donald Tusk rozumieją się doskonale, jeszcze lepiej szefowie dyplomacji ich rządów, którzy nie ustają w przypominaniu, że relacje polsko-niemieckie są doskonałe i nigdy nie były lepsze. Nieco zaczyna jednak zgrzytać na niższych szczeblach.

– Powołanie Thomasa Norda na szefa grupy posłów w Bundestagu jest dla nas pewnym zaskoczeniem – mówi „Rz" Marek Krząkała (PO), szef Polsko-Niemieckiej Grupy Parlamentarnej w Sejmie. Problemem jest nie tylko biografia Thomasa Norda, ale też jego polityczne poglądy. Mówią o tym otwarcie wszyscy polscy politycy. Chodzi o to, że pochodzący z Frankfurtu nad Odrą Thomas Nord był w czasach NRD współpracownikiem Stasi, czyli służb bezpieczeństwa nieistniejącej już NRD.

Pozostało 86% artykułu
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1024
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Świat
Szwajcaria odnowi schrony nuklearne. Już teraz kraj jest wzorem dla innych
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1023
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1022
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1021