Do tej pory Nick Clegg lansował się jako najbardziej proeuropejski polityk na Wyspach. Jednak we wtorek wicepremier i lider Liberalnych Demokratów wygłosi przemówienie, w którym ostro zaatakuje masowy „najazd" na Zjednoczone Królestwo pracowników z innych krajów Unii.
– Przez tyle lat mówiono ludziom jedno, a robiono drugie. Czy można się zatem dziwić, że stracili oni wiarę, iż rząd jest w stanie kontrolować imigrację? – pyta retorycznie Clegg w przemówieniu przekazanym mediom.
Clegg uważa, że nowe kraje przystępujące do Unii powinny być objęte siedmioletnim okresem przejściowym, nie tylko w przypadku pracowników najemnych, ale także tych, którzy sami się zatrudniają, czyli tworzą własne przedsiębiorstwa. To na razie raczej teoretyczne założenie, bo Unia nie szykuje się do przyjęcia w nadchodzących latach kolejnych państw. Ale Clegg zapowiedział także o wiele bardziej niepokojące zmiany. Chce mianowicie, aby rząd brytyjski miał prawo „regulować" napływ imigrantów z innych krajów Unii, jeśli „pojawiłoby się ich za dużo".
W weekend w wywiadzie dla „Sun on Sunday" typowana na minister ds. socjalnych w Partii Pracy Rachel Reeves także wystąpiła z propozycjami ograniczenia praw emigrantów. Jej zdaniem nie powinni oni być upoważnieni do świadczeń socjalnych, jeśli wcześniej przez jakiś czas nie płacili podatków w Wielkiej Brytanii.
– Czy jest sprawiedliwe, aby ktoś, kto całe życie ciężko pracował i miał swój wkład w system zabezpieczeń społecznych, otrzymywał tyle samo co ktoś, kto dopiero przyjechał do Wielkiej Brytanii? – pyta retorycznie Reeves. Jej propozycja jest jednak całkowicie sprzeczna z prawem europejskim, które zabrania dyskryminacji obywateli innych krajów Unii w stosunku do lokalnych mieszkańców. Wielka Brytania jest zresztą tym krajem Wspólnoty, który najbardziej korzysta ze swobody przemieszczania się w ramach UE: aż 1,5 miliona jej obywateli mieszka w innych państwach członkowskich.